E(k)spresso

E(k)spresso to cykl krótkich wywiadów muzycznych z osobami znanymi i nieznanymi (ale zawsze ciekawymi!), 
w którym są trzy pytania o:


– ulubiony zespół/artystę 
– płytę, która najbardziej zapadła w pamięć i chciałoby się jej słuchać na okrągło 
– utwór/piosenkę, która tak wzruszyła lub zaskoczyła, że zostawiła trwały ślad.


Odpowiedzi z uzasadnieniem wyborów (ze zdjęciem i krótką informacją biograficzną) będą pojawiać się każdego dnia o stałej porze. 
Miniwywiady to wyłącznie wypowiedź pisemna, bez plików audio/wideo.

Widzimy się codziennie na www.niezla-sztuka.pl w zakładce E(k)spresso
oraz na Facebooku cafepubu Niezła Sztuka.

 Pytania, sugestie i prośby prosimy wysyłać na adres: ekspresso@niezla-sztuka.pl

A Ty znasz już swoje odpowiedzi?

 

 

***

 

 

Grażyna Łobaszewska

 

Grażyna Łobaszewska jedna z najwybitniejszych polskich piosenkarek, kompozytorka i autorka wielu śpiewanych przez siebie utworów. Szczegółowa biografia artystki na stronie www.lobaszewska.pl/lobaszewska

 

zespół/artysta

Peter Gabriel – za nieocenioną energię, znakomity aranż i zapadającą w pamięć choreografię.

 

płyta

Joe Zawinul „My People” – nigdy potem nie tańczyło mi się tak dobrze.

 

utwór/piosenka
„In Your Eyes”  Petera Gabriela – słyszałam na żywo podczas koncertu w Madison Square Garden. Niezapomniane przeżycie.

 

 

***

 

 

Irek Jarecki

 

Irek Jareckiurodził się i mieszka w Rzeszowie. Dziennikarz radiowy i miłośnik radia. Od prawie dwudziestu lat w Radiu Centrum prowadzi szlagierową audycję „Baza Ludzi z Mgły", w której prezentuje wykonawców z kręgu poezji śpiewanej.    

 

zespół/artysta

Nie mam problemu z wyborem tego najważniejszego wykonawcy, którym dla mnie był, jest i będzie – Jacek Kaczmarski. Niezwykle inteligentny, oczytany, ciekawy świata i ludzi erudyta. Większość jego piosenek to arcydzieła. Świetny obserwator natury ludzkiej, dzięki czemu tworzył piosenki wyprzedzające swoją epokę. Artysta w 2004 roku zmarł, ale wiele jego piosenek jest teraz bardziej  aktualnych niż w czasach, kiedy powstawały. Mistrz słowa!

 

płyta

Mógłbym tu wymienić wszystkie płyty Jacka Kaczmarskiego, ale – by nie być monotonnym – wymienię płyty drugiego mojego ulubionego wykonawcy, czyli  Krzysztofa Myszkowskiego i zespołu Stare Dobre Małżeństwo. Wszystko, co zespół stworzył i nagrał od 2006 roku do teraz, ze szczególnym uwzględnieniem płyt: „Mówi mądrość”, „Kompresja ciszy”, „Blizny czasu” i „Chłopiec z plakatu”. Każda z wymienionych płyt ma niezwykle mocny ładunek emocjonalny, a w wielu wyśpiewanych przez Krzysztofa Myszkowskiego słowach odnajduję trochę własnego życia.

 

utwór/piosenka

Po poezji najwyższych lotów teraz trochę „zagranicy”. Jeśli miałbym wybrać tę jedyną piosenkę, która jest dla mnie najważniejsza, to na pewno jest to „Where The Streets Have No Name” zespołu U2. Szczególnie jej wersje koncertowe z powolną i pięknie rozwijającą się gitarą The Edge’a. Kiedy słucham tej piosenki zawsze przechodzą mi wszelkie złości i zmartwienia. Przenosi mnie ona w inną czasoprzestrzeń! Genialne nagranie! Pozazmysłowe!

 

 

 

***

 

 

 Marek Pospieszalski

fot. Jarek Wierzbicki

 

Marek Pospieszalski – muzyk. Oprócz własnego kwartetu współtworzy m. in. kwintet Wojtka Mazolewskiego oraz duet Malediwy. Znalazł się na liście najbardziej obiecujących artystów w Europie – „25 unerhörte kommende Großen” – którą niemiecki magazyn Jazz Thing opublikował z okazji swojego 25-lecia.

 

zespół/artysta

Helmut Lachenmann i jego świadomość totalna w dziedzinie instrumentacji oraz ciągłe poszerzanie horyzontów.

 

płyta

 Dietrich Fischer-Dieskau z cyklem pieśni „Winterreise” F. Schuberta. Słynny śpiewak nagrał „Winterreise” na przestrzeni lat dziesięć razy, więc można słuchać w jego wykonaniu „Winterreise” na okrągło.

 

utwór/piosenka

 „ 1/1” z płyty „Ambient 1: Music for Airports” Briana Eno, który ma moc uzdrawiania.

 

 

***

 

 

Wojtek Mazolewski

fot. Jarek Wierzbicki

 

Wojtek Mazolewski – muzyk, kontrabasista jazzowy, kompozytor, producent, dziennikarz, założyciel i lider zespołów Wojtek Mazolewski Quintet i Pink Freud. Tworzy tyle dobrego, że nie ma najmniejszej możliwości, by to opisać w kilku zdaniach

 

zespół/artysta

Bardzo trudno wybrać jeden zespół, ale – skoro takie są zasady gry – wybieram Red Hot Chili Peppers, dlatego że historia tego zespołu jest bardzo naturalna, prawdziwa. Od zwykłych chłopaków, którzy jeździli na deskorolkach i się kumplowali, i grali muzykę, przez bardzo burzliwy rozwój, do tego, że zostali jednym z najważniejszych zespołów od lat dziewięćdziesiątych aż do teraz. Flea, Kiedis i spółka przedstawiają sobą historię muzyki z czasów, od kiedy ja ją uprawiam i to jest obecne – obojętnie czym bym się teraz zajmował, a czym nie. Poza tym ich energia, spontaniczność, umiejętność improwizacji w rocku – co jest bardzo interesujące – nadal ma w sobie ogromnie dużo radości i tego, co w muzyce jest najważniejsze.

 

płyta

Moja ulubiona płyta to album nagrany w  grudniu 1964 roku – „A Love Supreme” – John Coltrane w jego klasycznym kwartecie z McCoy Tynerem na pianie, Jimmym Garrisonem na basie i Elvinem Jonesem na perkusji. To jest esencja muzyki, esencja życia. Pokrótce, tutaj ten kwartet wzniósł się ponad granie jakiejkolwiek stylistyki, ponad granie jazzu, dlatego – pomimo upływu lat – ta płyta, kiedy się ją puszcza, zawiera w sobie pewną nieskończoność, więc i w nieskończoność można by było jej słuchać. Szczytowe osiągnięcie jazzu lat sześćdziesiątych. Swoją drogą – lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte są mi najbliższe w muzyce. I żar, i pasja, z jaką wtedy wykonywano tę sztukę, są imponujące.

 

utwór/piosenka

Jako jeden z utworów, które odcisnęły piętno nie tylko na moim życiu, to utwór „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena. Bo i w momencie, w którym go zaśpiewał, był idealnie w punkt, ale i dziś, kiedy się go puszcza, wydaje się być absolutnie aktualny. Myślę, że dla każdego z nas pytania zawarte w tym utworze są istotne. I to poczucie, że dobrych ludzi jest więcej, daje nam nadzieję na to, żeby cieszyć się życiem i  robić co się da, żeby miało ono jak najpełniejszy kształt.

 

 

***

 

 

E(k)spresso wraca po dłuższej przerwie w zaktualizowanej formie. 
Muzyczne miniwywiady z naszymi wspaniałymi Gośćmi będą się pojawiać raz w tygodniu 
lub - w wyjątkowych sytuacjach - częściej. 

Start!

 

 

*** 

 

 

cytat

fot. StreamMix (www.myspace.com)

 

Od jakiegoś czasu E(k)spresso ma wakacje ☀

Wszystkim naszym dotychczasowym wspaniałym Gościom dziękujemy – jesteście naszą inspiracją! Razem z Wami czekamy na więcej, ale to za jakiś czas. Odpoczywajcie, słuchajcie muzyki, relaksujcie się i – oczywiście – zaglądajcie do Niezłej Sztuki! Do zobaczenia!

 

 

 

***

 

 

Gabriela Pięta

fot. Kacper Leśniewski

 

Gabriela Pięta – muzyk, wokalistka, gitarzystka. Na co dzień również trener wokalny. Absolwentka wokalistyki jazzowej. Finalistka konkursu z okazji 25-lecia Radia RMF FM. Uczestniczka programu „All Together Now Śpiewajmy Razem”. Występowała na jednej scenie między innymi z: Natalią Kukulską, Bovską, zespołami Varius Manx czy Dżem.

Muzyka,  która jej gra w duszy, to soul, funky, R&B, blues, pop. Spełnia się w wielu projektach oraz muzyce autorskiej.

 

zespół/artysta

Bliska mojemu sercu od lat jest Amy Winehouse. Jej niepowtarzalna barwa głosu oraz wrażliwość muzyczna wywarła na mnie ogromny wpływ. Uważam, że to unikatowa i niepowtarzalna artystka. Charakterystyczny feeling, wyczucie frazy oraz przekaz emocjonalny. Teksty pisane w sposób prosty, ale jakże prawdziwy. Dla mnie to artystka kompletna.

 

płyta

Płyta, której słucham ostatnio na okrągło, to szósty solowy album Mietka Szcześniaka z 2006 roku zatytułowany „Zwykły cud”. Świetne teksty, napisane w niebanalny, często żartobliwy sposób. Kiedy odpalam ten krążek, od razu się uśmiecham i podśpiewuję. Jednak na płycie nie brakuje również poruszenia, emocji i ważnych słów. Album utrzymany jest w klimacie soul, funky  z elementami hip-hopu. Odkryłam Mietka z innej strony i jestem zachwycona! Warto wspomnieć, że na płycie gościnnie występuje Anna Maria Jopek, Paulina Przybysz oraz Mezo.

 

utwór/piosenka

Ważnych utworów moim życiu jest kilka. Jeśli jednak mam wybrać jeden, to będzie to utwór z ostatniej solowej płyty Kuby Badacha „Oldschool” pod tytułem „Wracam do siebie”. Dlaczego właśnie ten utwór?  Pojawił się w odpowiednim czasie w moim życiu i jego tekst jest napisany dokładnie tak, jak ja chciałabym ubrać w słowa swoje życiowe przeżycia we własnym tekście. 

 

 

 

***

 

 

Elsa Daniels

 

Elsa Daniels – originally born and raised in La Ceiba, Honduras. As a teenager she had the opportunity to study Literature in Taiwan, but after spending 8 years living there, she came to Rzeszow in 2016 through the European Voluntary Service program. Since then she has been working as a youth worker with Stowarzyszenie Projektów Międzynarodowych INPRO. Her work includes running Erasmus + projects, and workshops on intercultural learning and dialogue.

 

Band: General Elektriks

I love their energy and the quirkiness in their music. I also had the pleasure of seeing them in a concert in Taiwan and it was amazing. It wasn't a big concert, about 300 or so people were there. So it was really easy to enjoy yourself and dance. The whole concert was a show. They were jumping around and getting the whole audience excited. I've been their fan since then.

 

Album: Tracy Chapman 1988 album

This was the first CD I ever owned. My parents gave it to me for my birthday when I was 15 I think. And it was awesome. I don't know how many times I listened to it. Each song is powerful and a great album for a restless teenager.

 

Track: Femina – Los Senos

I absolutely love this song. They are basically singing about how each part of their body hurts. And it's because they're women. They also sing how they belittle themselves and make themselves feel worthless. I really like this song because women should really learn to take care of each other. Most of us have a tough time dealing with life and everything that gets thrown against us simply because we're women, so we should comfort each other and make each other strong. Power comes from community!

 

Elsa Daniels – urodziła się i dorastała w La Ceiba w Hondurasie. Jako nastolatka dostała możliwość studiowania literatury w Tajwanie. Po spędzonych tam ośmiu latach, w 2016 roku przyjechała do Rzeszowa w ramach europejskiego wolontariatu. Od tego czasu pracuje jako pracownik młodzieżowy przy Stowarzyszeniu Projektów Międzynarodowych INPRO. Zajmuje się projektami Erasmus+ i warsztatami na temat międzykulturowej edukacji i dialogu.

 

zespół/artysta

General Elektriks. Uwielbiam ich energię i przedziwną muzykę. Miałam też przyjemność zobaczyć ich koncert w Tajwanie i było to coś niesamowitego. Koncert nie był duży, na około 300 osób i ta kameralna atmosfera sprzyjała świetnej zabawie i tańcom. To był jeden wielki show. Muzycy skakali i wygłupiali się, a publiczność wariowała razem z nimi. Od tamtego momentu jestem ich fanem.

 

płyta

Debiutancki album Tracy Chapman z 1988 roku. To była moja pierwsza płyta. Rodzice dali mi ją z okazji moich 15 urodzin, o ile dobrze pamiętam. I to było coś wspaniałego. Nie pamiętam już, ile razy jej przesłuchałam. Każdy numer na tej płycie jest przejmujący, szczególnie, jak się jest niespokojną nastolatką.

 

utwór/piosenka

Femina „Los Senos”. Ubóstwiam tę piosenkę. Zespół tworzą kobiety i w tym utworze opowiadają o tym, jak boli ich każda część ciała. I w dodatku dzieje się tak właśnie dlatego, że są kobietami. Śpiewają też o tym, jak same siebie lekceważą i sprawiają, że czują się bezwartościowe. Bardzo lubię ten utwór, ponieważ kobiety naprawdę powinny nauczyć się, jak o siebie dbać. Większość z nas przechodzi czasami przez ciężkie chwile w życiu i często to, co nas dotyka, dzieje się tylko dlatego, że jesteśmy kobietami. Powinnyśmy więc dodawać sobie otuchy i wzmacniać się nawzajem. Wspólnota to największa siła!

 

 

***

 

 

Sławomir Gibała

 

Sławomir Gibała – rodowity rzeszowianin. Z wykształcenia ekonomista, z zawodu „przedsiębiorca” – jakby to nie brzmiało, z  zamiłowania fotograf. Członek Rzeszowskiego Stowarzyszenia Fotograficznego.

 

zespół/artysta 

Trudno określić ulubiony zespół czy artystę. Muzyka towarzyszy mi przez cały dzień, niezależnie czym się zajmuję. W zależności od nastroju słucham bardzo różnej muzyki. Moimi ulubionymi zespołami od czasów szkoły podstawowej są : Deep Purple, Led Zeppelin, AC/DC, Jethro Tull, Queen, Dire Straits, Dżem, Perfect, Maanam, itd., poprzez ckliwe kawałki Deana Martina, Presleya, Elli Fitzgerald, Nat King Cola i oczywiście mistrza Louisa Armstronga, kończąc na Pavarottim. Ostatnio najczęściej brzmi mi blues i jego odmiany – B.B. King, Muddy Waters, JJ.Cale, Keb Mo.

 

płyta

Kilka ulubionych płyt, których mogę słuchać „na okrągło”, to : „Wish You Were Here” Pink Floyd, „Machine Head” Deep Purple, czy „The Road to Escondido” JJ.Cale.

 

 utwór/piosenka

Jeśli chodzi o utwór muzyczny numer jeden, to jest chyba „What a Wonderful World” Louisa Armstronga.

 

 

***

 

 

Łukasz Wolak

fot. Kamil Jarosh

 

Łukasz Wolak – człowiek od zawsze zafascynowany sztuką, ze szczególnym upodobaniem do muzyki. Członek amatorskich grup teatralnych, występujący między innymi w teatrze tańca. Swego czasu uczący tanga argentyńskiego. Głównie skupiony jako gitara, głos i słowa zespołu Psycho Visions.

 

zespół/artysta

Trzy pytania przede mną. Każde z najtrudniejszej możliwej kategorii. Wskazanie faworytów dla kogoś całkiem uzależnionego od muzyki to rzecz prawie niemożliwa. Za dużo wartościowych wyborów nie zostanie wspomnianych, ale spróbuję: z odleglejszej epoki zapewne Ferenc Liszt, za całość swojej twórczości, za kompozycję, za emocje, które malował muzyką. Ostatnie lata i dekady, i zarazem skupienie się na najbliższym sercu stylu grania, to Vegard Sverre Tveitan – i jego dokonania zarówno w zespole Emperor, jak i karierze solowej. Za to, że rozumie znaczenie kompozycji i ma niesamowitą swobodę artystyczną. Aczkolwiek – lista „ulubionych” mogłaby się ciągnąć bardzo długo. Zwłaszcza, że lubię słuchać bardzo różnej muzyki.

 

płyta

Myśli pobiegły w kierunku pierwszego albumu naprawdę ciężkiego grania, jaki kupiłem – „Deathcrush” Mayhem. To z pewnością nie najważniejsza dla mnie płyta, nie najlepsza, ale to było wprowadzenie do ekstremalnego metalu. Pierwszy odsłuch wywarł ogromne wrażenie.

 

utwór/piosenka

Pierwsze skojarzenie powędrowało w kierunku inicjacji z mocniejszym, gitarowym graniem. Bodajże był to cover „Sweet dreams” w wykonaniu Marilyna Mansona. Klimat, otoczka – wszystko zafascynowało i skłoniło do szukania głębiej.

 

 

***

 

 

Mikołaj Birek

 

Mikołaj Birek – rysownik, malarz, twórca animacji. Asystent w Zakładzie Grafiki Komputerowej w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Maluje cyfrowo, głównie okolice rodzinnego Dolnego Śląska, którego łąki, góry i lasy oddaje z religijnym wręcz namaszczeniem. W 2011 roku jego film „Pies mojej babci” wyświetlony został podczas Przeglądu Kina Niezależnego na 36. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Stworzył animację do reportażu Polskiego Radia Rzeszów „Bejt znaczy dom”, zrealizowanego we współpracy z Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej. Wegetarianin, miłośnik Gwiezdnych Wojen i współczesnych sztuk walki. Mieszka w Nowym Borku na Podkarpaciu z żoną i czterema (w porywach ośmioma) kotami.

 

Ze sztuką i muzyką jestem związany przez całe życie, w dużej mierze przez rodziców. Tata jest znanym w Polsce i Europie teoretykiem komiksu, Mama – krytyczką literacką i redaktorką naczelną kwartalnika literacko-artystycznego „Fraza”. Pamiętam, że w dzieciństwie zrobili na mnie wrażenie Michael Jackson i Bryan Adams, których piosenki śpiewałem po swojemu, nie znając ani języka, ani tekstu. Tata słuchał Kaczmarskiego, w domu zawsze leciała Trójka. Pierwszym zespołem, jakiego słuchałem „serio”, był The Offspring (przez brata i jego kolegów), którego „Americana” jest pierwszym albumem, jaki tak naprawdę pamiętam. Potem mój przyjaciel Radek zaraził mnie Metalliką i tak się potoczyło. Skompletowałem całą dyskografię, do dzisiaj znam na pamięć teksty, riffy na gitarze, a nawet fryzury Hetfielda i reszty z poszczególnych momentów ich historii. To, jak Metallica gra i wygląda dzisiaj to osobna sprawa, ale to dzięki nim (jak pewnie miliony nastolatków) zabrałem się za grę na gitarze i zacząłem świadomie słuchać muzyki. Po Metallice sięgnąłem po inne zespoły grające szeroko pojęty metal: Testament, Slayer, Black Sabbath, Type O Negative, Blind Guardian, Death, Tool, Godsmack, Opeth. Dzisiaj to Mastodon, Gojira, Lamb of God. Horyzonty trochę mi się na szczęście od tamtego czasu poszerzyły – uwielbiam soundtracki z filmów i gier (np. Clint Mansell i jego „Moon”, tak dobry jak sam film, czy Clannad z piosenkami do „Robina z Sherwood”), progresywny rock (Pink Floyd, The Mars Volta, Pain of Salvation), hip hop (Dr Dre, Eminem, Yelawolf), elektro i synthwave (Carpenter Brut, Daft Punk). Zdarzyło mi się grać na gitarze w kilku zespołach, swojego czasu nagrywałem też sporo muzyki w domu, ale ostatecznie „zwyciężyły” u mnie sztuki wizualne.



zespół/artysta

Ulubiony zespół? Pink Floyd, bez zastanowienia. Roger Waters jest dla mnie fenomenem i jednym z niewielu prawdziwych idoli. Paradoksalnie to on – basista i drugi wokalista – był dla mnie duszą zespołu, a nie Gilmour ze swoimi niebiańskimi solówkami. Podoba mi się brud, bunt i bezkompromisowość Watersa, który po dziś dzień, będąc grubo po siedemdziesiątce, ma gdzieś, co o nim myślą media i przeciwnicy, których ma na pęczki. W chwilach, kiedy pozostali członkowie zespołu nie przynosili na próby nic, Waters miał przygotowany materiał na dwa pełne albumy. Szalenie mi taka bezczelna, bezlitosna kreatywność imponuje. Pink Floyd bez niego to już nie było to samo, ale muzyka, którą tworzyli, zawsze była wspaniała. Byłem na trzech koncertach Watersa i za każdym razem było to oszałamiające widowisko. Pink Floyd słucham okresowo, wpadając w długie ciągi, kiedy katuję jakiś album w nieskończoność albo słucham po kolei całej dyskografii. Zdecydowanie zespół na bezludną wyspę – czyli dla mnie.
Na drugim miejscu pewnie na zawsze już zostanie ta nieszczęsna Metallica... trudno ;-)


płyta

 „The Wall” oczywiście. Zwłaszcza jego wersja koncertowa „Is There Anybody Out There? The Wall Live 1980–81”. Opus magnum Watersa, więcej mające wspólnego z wagnerowskim dziełem totalnym niż płytą rockową. Kwintesencja concept albumu, płyta jednocześnie prosta i przebogata, łagodna, ostra, smutna, szalona. Po prostu niesamowita. Zestaw hitów będący czymś więcej niż tylko sumą poszczególnych elementów. Ten album ma duszę.
Wyróżnienia: czarny album Metalliki, „Nightfall in Middle-Earth” Blind Guardian, „Bloody Kisses” Type O Negative, „Lovestory” Yelawolfa, „Random Access Memories” Daft Punk.

utwór/piosenka

 Konsekwentnie – „Hey You” Pink Floyd. Kwintesencja idealnego Pink Floyd: wstrząsający tekst oraz progresywna, ale „przebojowa” kompozycja Watersa z jednej strony, a z drugiej – zimny, przejmujący śpiew i przeszywająca gitara Gilmoura. Utwór idealny.
Wyróżnienia: „Welcome to the Machine”, „Comfortably Numb”, „High Hopes”, „Wearing the Inside Out”, „What Shall We Do Now?” i dziesiątki innych z repertuaru Pink Floyd; „My Friend of Misery” i „Master of Puppets” Metalliki; „Nightfall”, „Time What is Time” i „Harvest of Sorrow” Blind Guardian; „Christian Woman” Type O Negative, „White America” Eminema, „Box Chevy II” i „American You” Yelawolfa, „Giorgio (by Moroder)” Daft Punk i... może na wszelki wypadek postawmy już kropkę :-)

 

 

***

 

 

Michał Balogh

fot. Ilona Matuszewska

 

Michał „BALON” Balogh – muzyk, perkusista. Entuzjasta ciężkich brzmień i mocnego uderzenia w bębny. Tworzy sekcję rytmiczną w rzeszowskich składach: Jesus Chrysler Suicide, Rockaway, Żmije oraz niedawno reaktywowanym Animusie, którego jest współzałożycielem. Wielki przeciwnik disco polo, którego nawet nie nazwałby gatunkiem muzycznym. Uparty i nieznośny perfekcjonista za bębnami.

 

zespół/artysta

Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie. Sięgając pamięcią wstecz w wieku może pięciu lat zafascynowałem się zespołem Queen. Oszalałem na ich punkcie kolekcjonując wszystkie wydawnictwa, wyciągając od mamy każdy grosz na kolejną kasetę. Kolejny etap to pierwsza płyta CD w moich rękach pt. „Dark Side Of The Moon” Pink Floydów. Zespół dla wszystkich znany – nic dodać nic ująć. Pojawiła się Metallica – łał ! Podwójna stopa, szybkie thrash metalowe granie. Pomimo dzisiejszej formy ich perkusisty – Larsa Ulricha, mega szacun za to, co zdziałali w muzyce i nadal robią to z wielkim przytupem. Przełomem, który faktycznie napędził mnie do grania na bębnach, to poznanie zespołu Dream Theater. Mike Portnoy, ich bębniarz i założyciel składu, to dla mnie do dnia dzisiejszego wzór do naśladowania i wielki autorytet. Wielkim szokiem dla mnie było jego odejście w 2010 roku. Od tego czasu Dream Theater nie śledzę z takim zapałem jak kiedyś. Aktualnie chłonę muzykę kapel takich jak: Neal Morse Band (Mike Portnoy na bębnach), Twelve Foot Ninja, Periphery, Faith No More, Rammstein, KXM, Avenged Sevenfold, Queens Of The Stone Age, Devin Townsend, Leprous czy – dla odmiany – solowy materiał Myles’a Kennedy’ego. Końca nie widać… Z racji grania hardrockowych klimatów, po folkowe brzmienia w Żmijach, staram się być otwarty na wszelkie gatunki muzyczne i zazwyczaj nie wypowiadam się, dopóki nie zapoznam się z całym wydawnictwem kilka razy.

 

płyta

Najnowsze wydawnictwo Rockaway „Gefen” HA HA, koniec reklamy. Musicie posłuchać! :-)  Tu znów mógłbym wymieniać bez końca. Jeśli ktoś zadałby mi pytanie: „wyjeżdżasz na bezludną wyspę. Jaką płytę zabierzesz ze sobą?” Odpowiedź jest prosta: The Beatles – „Abbey Road”. Wydawnictwo, które mi ryje beret za każdym razem. Jest to płyta kompletna. Dostajemy psychodelę, delikatne ballady, potężnie brzmiące bluesowe „I Want You” przez piękne harmonie wokalne w „Because”.  Nie jestem mistrzem recenzji płyt. Dla fana muzyki rockowej „Abbey Road” to pozycja obowiązkowa.

 

utwór/piosenka

Listę ciężko zamknąć w kilku pozycjach. Patrząc chronologicznie od dzieciństwa to:

Queen – „Who Wants to Live Forever”

Metallica – „Damage Inc.”

Pink Floyd – „Us And Them”

The Beatles – „I Want You”

Dream Theater – „The Glass Prison”

 

Nie będę więcej nawijał bo czasu braknie ;-)

Dziękuję za uwagę i pozdrawiam czytelników :-)

                                                                       Michał Balogh

 

 

***

 

 

Roksana Głowińska

fot. Floria Głowińska

 

Roksana Głowińska  – fotografka, właścicielka studia naturalnej i subtelnej fotografii LIRYKA. Przez wiele lat związana z branżą artystyczną i marketingową. Miłośniczka minimalizmu z jednoczesnym zdobywaniem nowych doświadczeń i odkrywaniem nowych miejsc. Podróże i aktywny styl życia to jej drugie imię. Stawia na rozwój wewnętrzny oraz życie tu i teraz. Muzyka działa na nią terapeutycznie.

 

zespół/artysta

Od dziecka słuchałam szeroko pojętej muzyki elektronicznej i alternatywnej. Moje pierwsze kasety w walkmanie i płyty CD w discmanie to były zespoły: Faithless, Underworld, Massive Attack, Westbam czy The Prodigy. Pojawiały się także akcenty brzmień rockowych, jak KoRn, Nirvana, Metallica, Rammstein, a przełamywały je spokojniejsze momenty z U2. Moja ukochana wieża miała zmieniarkę CD, w której były płyty z przeróżnych gatunków i włączałam je w zależności od nastroju, obiecując jednocześnie mojej mamie, że nie będę słuchała muzyki (tym razem) zbyt głośno ;-)

Aktualnie lista artystów muzyki elektronicznej jest tak szeroka, że trudno wymienić wszystkich: Bonobo, Beacon, Tendts, Christian Loffler… Słucham wszystkiego, co wyraźnie wpadnie w moje ucho. Lubię ciekawe połączenia, np. muzyki klasycznej czy bębnów z elektroniczną.

Bardzo cenię ostatnimi czasy polskich artystów: Krzysztofa Zalewskiego, Katarzynę Nosowską, Jimka i wielu innych.

 

płyta

Chyba jedna z najmocniej zapamiętanych płyt to Faithless „Reverence”.

 

utwór/piosenka

Pewnie jest wiele takich numerów, ale dzięki Wam posłuchałam kilka starych płyt i myślę, że taki mocny akcent pozostawił Faithless „Insomnia” z wyżej wymienionego albumu. Emocje dokładnie takie same jak lata temu :-) Fajna podróż w czasie. Dzięki :-)

 

 

***

 

 

Michał Łazarów

 

Michał Łazarów – absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Fotograf, grafik, scenarzysta i reżyser pokazów mody. Jego zdjęcia ukazały się w wielu magazynach w Polsce i na świecie. Obecnie pracuje w Wydziale Promocji Starostwa Powiatowego w Rzeszowie. Z muzyką związany od lat, chociaż bardziej z pasji niż zawodowo.

 

zespół/artysta

No i tu będę miał problem, bo kiedyś byłem zdecydowanie bardziej ukierunkowany na konkretny styl muzyczny, a teraz nie uciekam przed niczym. Słucham wszystkiego, co mi się podoba. Ostatnio zafascynował mnie Postmodern Jukebox! Jeśli jednak miałbym wymienić jeden zespół, który miał muzycznie na mnie największy wpływ, to byłby to Pink Floyd. Setki wysłuchanych godzin i z ich muzyką zaczęła się też moja przygoda z gitarą, ale to chyba już inna historia ;-).

 

płyta – utwór/piosenka

W latach szkolnych na pewno byłby to „Another Brick in the Wall Part II” Pink Floyd’ów, a teraz? Są takie utwory, które wpadają mi w ucho, przyklejają się i już ze mną zostają na baaardzo długo. Ostatnio jest to chyba ścieżka dźwiękowa z musicalu „The Gratest ShowMan”, a w szczególności „Never Enough” - ciary!

 

 

***

 

 

Grzegorz Barć

 fot. Ariel Olejnik

 

Grzegorz Barć – muzyk zespołu folkowego Żmije, basista, kompozytor, tekściarz, instruktor wspinaczki skałkowej, alpinizmu przemysłowego oraz survivalu.



zespół/artysta
Pink Floyd, szczególnie „The Dark Side of the Moon” – byłem tą płytą w dzieciństwie usypiany przez mojego ojca.
Primus – wszystko przez inny styl gry na basie  Les’a Claypool’a.
Preisner – muzyka do filmu „Niebieski”, bo kiedyś, bo miłość, bo piękne i smutne.
Red Hot Chili Peppers, Bauhaus, Joy Division, kapele punkowe, takie jak Sex Pistols, UK Subs, masa starych kapel polskich alternatywnych i punkowych, Sting. Jest tego wiele, wiele.


płyta
King Crimson, wielka płyta z 1969 roku „In the Court of the Crimson King” – przez wspólne słuchanie z przyjaciółmi w czasach liceum, jedna niekończąca się impreza, oraz 100 innych pięknych płyt.


utwór/piosenka
Ulubionych piosenek mam wiele i są z różnych klimatów. Sedes – „Wszyscy pokutujemy”, Pink Floyd – „Us and Them”, Pink Floyd – „High Hopes”, Maanam – „Ta noc do innych jest niepodobna”.

 

 

***

 

 

Ewa Jeżowska-Charchut

fot. Zuzanna Nykiel

 

Ewa Jeżowska-Charchut – anglistka, socjoterapeutka, z zamiłowania fotograf.

 

zespół/artysta

To jak pytanie o historię życia! Po raz pierwszy prawdziwie zachwyciłam się Katarzyną Groniec. To chyba jej wrażliwość otworzyła mnie na poszukiwanie muzyki. Mogłam mieć 12, 13 lat. Jadłam wtedy śniadanie, w telewizji leciał teledysk do piosenki „Tango z pistoletem”, a ja – oczarowana – nie mogłam przełknąć ani kęsa. Tych zauroczeń, które przeradzały się w wielką miłość, było potem wiele i o żadnym z nich nie zapominam. Ostatnio jednak chyba najbliżej mi do Pink Floydów.

 

płyta

Rebekka Karijord „We Become Ourselves” za muzykę, tekst i za to przede wszystkim, że jest wędrówką po granicy nieświadomości.

 

utwór/piosenka

Wiele wspaniałych utworów zostało we mnie na zawsze: „Famous Blue Raincoat” Leonarda Cohena, „Litanie u konce století” Jaromíra Nohavicy, „High Hopes” Pink Floydów. Jest jednak jeden szczególny, najpiękniejszy i najważniejszy: Zbigniew Preisner – Van den Budenmayer  – La double vie de Véronique.

 

 

***

 

 

Tomasz Gulak

 

Tomasz Gulak – szkoleniowiec, mówca motywacyjny, coach, działacz społeczny, przedsiębiorca. Założyciel „Wyjdź przed Szereg” i pomysłodawca ogólnopolskiego cyklu wydarzeń „Kobieto – Wyjdź przed Szereg”.

 

zespół/artysta

Muzyka towarzyszy mi od lat. Daje radość i ukojenie. Ciężko jednoznacznie wskazać ulubionego artystę lub zespół, ponieważ z upływem lat wiele się w tym temacie zmieniło. Gdy dorastałem, najczęściej słuchałem Dżemu i Michaela Jacksona. Później, pamiętam, był czas na The Offspring, Limp Bizkit czy Linkin Park. Było też dużo amerykańskiego hip-hopu. Równolegle z polskiego podwórka – Molesta, później Kaliber, Paktofonika, Grammatik i WWO. Z nowszych, np. Kękę, Quebonafide, Macklemore. Im byłem starszy, tym szedłem „szerzej”. Słuchałem i słucham również reggae, soul, funk czy gospel. Lubię też drum and bass. Uważam, że te – na pierwszy rzut oka różne – style łączą się w całość.

 

płyta  

Tak jak wspomniałem wyżej – skoro byli różni wykonawcy, to również różne płyty. Wymienię kilka w losowej kolejności, które zrobiły na mnie wrażenie. Sean Paul „Dutty Rock”, Linkin Park „Meteora”, The Offspring „Americana”. Z Polski np. Paktofonika „Kinematografia”, Vienio i Pele „Autentyk”, WWO „We własnej osobie” oraz Grammatik „Światła miasta”. 

 

utwór/piosenka

Tych też wymienię kilka. Słuchałem i dalej słucham ich w zależności od humoru i samopoczucia. Również w losowej kolejności – Grammatik „Każdy ma chwile”, WWO „Damy radę”, Pono „Jestem wolny”, Afromental „It’s my life”. Z zagranicznych, w zupełnie innym klimacie – Louis Armstrong „What a Wonderful World”, Queen „We are the champions”, Journey „Don’t Stop Believin'” i wiele innych. Mógłbym tak wymieniać długo, ponieważ to dla mnie temat rzeka. Na końcu dodam jednak klasyka klasyków – Krzysztof Krawczyk „Chciałem być”.

 

 

 

***

 

 

Iwona Bukała

 

Iwona Leonowicz-Bukała – medioznawca, nauczyciel akademicki, prodziekan ds. dziennikarstwa Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Miłośniczka kotów, mama Piotrka i Barbary. Od kilku miesięcy intensywnie trenuje krav magę i boks. Pochłania książki i ludzi – jeśli jej na to pozwolą – sama też daje się pochłaniać. Korzystają z tego studenci i przyjaciele :-D

 

 

 

Sztuką interesuję się pasjami. Mam swoich ulubionych twórców i motywy zarówno w sztukach wizualnych, malarstwie, kinie, jak i w literaturze i muzyce. Mam okresy, że czytuję tylko jeden gatunek literacki, koniecznie w towarzystwie określonej muzyki. Uwielbiam soundtracki filmowe, których słucham jesienią, i muzykę etniczną, zwłaszcza wschodnią, słowiańską – tej słucham zimą i latem. W międzyczasie przerywam grungem i ciężkimi brzmieniami oraz blues rockiem, czasem ariami operowymi i jazzem. Niestety, kiedy słucham muzyki, trudno mi się skupić na bardziej skomplikowanych  rzeczach. Odpływam w siebie i ciężko mi wrócić do rzeczywistości.

 

zespół/artysta

Hm. To zależy od etapu w życiu. Ale gdybym do końca życia miała słuchać tylko jednego zespołu, byłby to Tool. Od kilku lat czekam na ich kolejną płytę i aż się boję :) mam takie wspomnienie, jeszcze z późnej podstawówki, jak słuchałam w kółko Toola i czytałam „Quo Vadis?” Sienkiewicza :-D A potem, kiedy byłam już dorosła, przez tydzień czytałam sagę „Millenium” Stiega Larssona i też słuchałam Toola – kolejnej płyty. W kółko, przez równy tydzień, od rana do wieczora. Żeby było ciekawiej, nie bardzo interesuję się życiem muzyków, nie wiem o nich prawie nic, w odróżnieniu od malarzy, których biografie czytuję z wielkim zainteresowaniem.

 

płyta

Najważniejsza płyta w moim życiu? Są dwie. Czarny album zespołu Metallica – to moje całe życie ze szkoły średniej. Wolność, przyjaciele, szukanie siebie. Włażenie na dach wieżowca na Krzyżanowskiego i wagary na Olszynkach. Wtedy liczyło się tylko to, żeby być razem. I muzyka. Z kolei dorosłość to „If you wait” London Grammar. Napisałam przy niej 550 stron pracy doktorskiej, a trochę to trwało. Do dzisiaj inspiruje mnie do pracy intelektualnej, do pisania. Przypomina o rzeczach ważnych, które udało mi się osiągnąć bardzo ciężką pracą.

 

utwór/piosenka

Żeby nie było tak klasycznie, muszę się przyznać, że w ostatnim roku najczęściej słuchaną przeze mnie piosenką była białoruska pieśń pt. „Sztoj pa moru” w wykonaniu Laboratorium Pieśni. Za sukces poczytuję sobie, że przez odsłuchanie w aucie i podczas wycieczek w Bieszczady, ze słuchu zaczął ja podśpiewywać mój niespełna ośmioletni syn, który oczywiście nie zna białoruskiego, zresztą jak i ja. Etniczne, folkowe utwory chyba najbardziej przemawiają do mojej duszy, zwłaszcza rytm bębnów, który ma oddawać rytm bijącego serca. Przy tym utworze myślami zaraz jestem w głębokiej zielonej trawie, przy nocnym ognisku tak wielkim, jak długa jest historia ludowej muzyki. Słowiańskie melodie to z pewnością coś, co mnie porusza najbardziej, niezależnie od pory roku i nastroju. Przenoszą mnie bliżej natury i przypominają o korzeniach, z których wyrosłam. I z nimi bije moje słowiańskie serce ❤

 

 

***

 

 

Marlena Filipska

fot. Natalia Olszewska  

 

Marlena Filipska – absolwentka Wyższej Szkoły Prawa i Administracji na kierunku administracja. Członkini Podkarpackiej Rady Programowej Kobiet. Zawodowo jest kierownikiem Biura Fundacji „Prawnikon”. Trener personalny oraz instruktor siłowni w zakresie treningów siłowych. Jej pasją jest sport oraz żywienie. Fascynuje się procesem zmiany i kształtowania kobiecej sylwetki. Zawodniczka Bikini Fitness. Prywatnie mama uzdolnionej córki Nikoli, która w tym roku zdobyła wraz z zespołem tytuł Mistrza Polski w układach akrobatyczno-tanecznych.

 

zespół/artysta

Zdecydowanie nie jest to jeden zespół! Jako iż w latach młodzieńczych próbowałam swoich sił jako wokalistka w zespołach rockowych, to mam na swojej liście kilka takich zespołów, do których twórczości lubię powracać. Numer jeden u mnie to oczywiście Metallica i niezapomniane wspomnienia! Kolejnym moim sentymentalnym zespołem to Nirvana. Numer trzy na mojej liście to Red Hot Chili Peppers. Numer 4 to Led Zeppelin. 

 

płyta

 Zdecydowanie „Metallica” płyta znana również pod nazwą „The Black Album”. Znajdują się na niej najpopularniejsze utwory tego zespołu. Między innymi „Enter sandman”, „The Unforgiven” no i oczywiście „Nothing Else Matters”! Tak! To zdecydowanie jedna z moich lepszych płyt, którą uwielbiam słuchać w całości. 

 

utwór/piosenka

Tutaj tez niestety nie mam jednoznacznej odpowiedzi, gdyż moje serce jest podzielone między kilkoma piosenkami. Nie umiem ich również ustawić w kolejności, która jest moim numerem jeden, ponieważ każda przypomina mi zupełnie inne chwile w moim życiu. Każda z tych piosenek wnosi jakieś uczucia, sentyment, wspomnienia, które są dla mnie bardzo cenne. Rozpocznę od piosenki „City of Angel”, „Nothing else matters”, „Stairway to heaven”, „Come as you are” oraz oczywiście „Californication”. Kolejność jest zupełnie przypadkowa.

 

 

***

 

 

Paweł Międlar

 

Paweł Międlar – za trzy lata człowiek z półwiecznym bagażem. Policjant, przez lata dziennikarz piszący, potem rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Rzeszowie. Był sędzią koszykówki – do dziś wierny tej dyscyplinie jako kibic i spiker na meczach Sokoła Łańcut. Zafascynowany lotnictwem. Zakochany w żonie, córce i rocznej labradorce. Wiernie oddany muzyce klasycznej i operze.

 

zespół/artysta

Na półce, a raczej na odtwarzaczu (bo słucham ich często), leży komplet płyt Dire Straits, oficjalnych i bootlegów, które udało mi się zdobyć. Nieprzemijająca miłość do najdelikatniejszej i najbardziej wyrazistej gitary XX wieku. Uwielbiam ten spokojny rock and roll z pierwszej płyty, z drżeniem słucham utworu „Once Upon a Time in the West” z longplaya „Communique”, wzruszam się przy „Romeo and Juliet” z Making Movies, podążam „Telegraph Road” z Love Over Gold, odsłuchuję te utwory raz jeszcze z koncertowej Alchemy, wreszcie „Brothers in Arms”  i „On Every Street”. Na koniec oczywiście pełen napięcia motyw „Going home”, zwyczajowo kończący koncerty kapeli Marka Knopflera...

 

płyta

Krążek wydany przez Deutsche Grammophon w 1986 roku. London Symphony Orchestra – dyryguje Claudio Abbado, przy fortepianie Ivo Pogorelich, na  pulpitach nuty I Koncertu fortepianowego b-moll op. 23 Piotra Czajkowskiego. Bodaj najsłynniejszy, przebojowy koncert fortepianowy świata genialnego rosyjskiego romantyka. Wykonywany przez największych, zawsze niemal z egzaltacją i nieuzasadnioną pokorą. A tu rosyjski kanon muzyczny biorą na warsztat dwaj ludzie z południa Europy – Włoch, Claudio Abbado, fenomenalny interpretator muzyki romantycznej, i nieprzewidywalny Chorwat, Ivo Pogorelic. To było elektryczne, dzikie, kipiące radością wykonanie. Czajkowski na bałkańską nutę. Lektura obowiązkowa!

 

utwór/piosenka

W 1918 roku w Sankt Petersburgu ma miejsce prapremierowe wykonanie I Symfonii „Klasycznej” D-dur op. 25 Sergiusza Prokofiewa. Publiczność oczy przeciera ze zdumienia – ten apologeta muzycznej awangardy sięga po archaiczne, osiemnastowieczne środki wyrazu? Prokofiew to napisał? Przecież to Haydnem pachnie, Mozartem nawet! Tak zaczyna się w muzyce neoklasycyzm, a „Klasyczna” Prokofiewa jest tego nurtu najpiękniejszym przykładem. Ciągle szukam odpowiedzi na pytanie: czy to był muzyczny żart, czy przebłysk profetycznego geniuszu?

 

 

 

***

 

 

Beata Olchowy

 

Beata Olchowy – absolwentka  Akademii Rolniczej w Krakowie oraz Uniwersytetu Ludowego Rzemiosła Artystycznego w Woli Sękowej. Instruktor rękodzieła artystycznego certyfikowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, mistrz ceramiki użytkowej i artystycznej. Animatorka kultury. Były instruktor/plastyk Rzeszowskiego Domu Kultury Filia Staromieście i Pobitno. Wpisana do szlaku Rzemiosła Artystycznego województwa podkarpackiego (ikony). Maluje Mandale i energetyczne intuicyjne obrazy. Pisze ikony, filcuje ręcznie wełnę tworząc niepowtarzalne szale, tworzy ceramikę artystyczną i biżuterię. Prowadzi warsztaty artystyczne dla dzieci i dorosłych z różnych dziedzin rzemiosła (malowanie Mandali, ceramika, ikonopisarstwo, artystyczne filcowanie wełny,  czerpanie papieru i inne). Współpracuje, współtworzy oraz prowadzi warsztaty w  ośrodkach  kultury, bibliotekach, stowarzyszeniach, w szkołach podstawowych czy muzeach. Na stałe związana z Chata Horodna – to tutaj pracuje, tworzy i organizuje lekcje żywej historii oraz warsztaty artystyczne.

 

zespół/artysta

Ulubiony zespół? Trudne pytanie, bo jest ich wiele... Ale mam jednego faworyta, którego mogę słuchać bez przerwy: zespół Queen. Charyzma i głos Freddiego są nie do  zapomnienia.

 

płyta

„Róża” Mannamu. Byłam na koncercie i promocji tej płyty w Rzeszowie. Niezapomniane przeżycie i wspomnienia.

 

utwór/piosenka

Jest wiele piosenek ulubionych, z którymi wiąże się jakaś historia czy wspomnienie...  ale ostatnio chodzi za mną Kortez  i jego piosenka „Z imbirem”.

 

 

***

 

 

Waldek Ruszel

 

Waldemar Ruszel – pasjonat życia, trener, działacz społeczny. Kiedy odkrył, że ma ogromne doświadczenie w wielu obszarach uznał, że chce się nim dzielić. Jest wyznawcą zasady, że nie ma przypadków w naszym życiu i że wszystko dzieje się po coś. W Instytucie, który utworzył i rozwija, pomaga odkrywać ludziom własny potencjał oraz uczy tego, jak budować własną markę, biznes czy karierę. Pokazuje, jak te gorsze chwile w naszym życiu obracać na naszą korzyść, oraz tworzy wiele projektów społecznych, których celem jest zmienianie otaczającego nas świata na lepszy. Lokalny patriota, który uwielbia Rzeszów. 

 

zespół/artysta

Jeżeli chodzi o ulubiony zespół czy artystkę/tę, to jest mi ciężko jednoznacznie napisać. Jest ich wielu. Kiedy byłem młody to uwielbiałem Roxette, a później doszły Guns N’ Roses oraz Aerosmith. Kolejne lata, już jako nastolatek (15–20) odkrywałem wiele innych zespołów i zakochiwałem się w różnej muzyce, co też pewnie wpłynęło na to, że lubię wielu artystów i różne klimaty. Uwielbiam Michaela Jacksona, Queen, Metallicę, Tinę Turner i dziesiątki wykonawców, zarówno utworów śpiewanych, jak i też twórców samej muzyki, tych polskich i zagranicznych. Muzyka od zawsze mi towarzyszyła (nawet kiedyś uczyłem się grać na „klawiszach”) i dawała mi ogrom energii. Jakieś osiem lat temu pokochałem też muzykę klasyczną. Jedyną kategorią, która do mnie nie trafia, jest disco polo.

 

płyta – utwór/piosenka

W przypadku płyty też będzie mi ciężko wybrać tę jedną, ponieważ na każdej artysta ma różne utwory i niektóre trafiają bardziej, inne mniej. Tak samo będzie w przypadku samego utworu. Każdy coś oznacza, każdy o czymś przypomina i jest tą kotwicą, która wywołuje określony stan emocjonalny. Jeżeli chodzi o sam utwór, taki dla mnie ważny, to w ostatnich latach jest to „Break the Chain”  – ma on w sobie ogromną pozytywną siłę. Drugim jest „Proud Mary” Tiny Turner, ale – jak wspomniałem wcześniej – ostatecznie nie ma takiego jednego. Wszystkie, które lubię, są ważne i mają swoją zaszyfrowaną moc ;)

 

Kocham muzykę, ponieważ pozwala – poprzez wyraz artystyczny – odkrywać, zauważać, czuć. Jest też doskonałym narzędziem do wchodzenia w określone stany emocjonalne, co też może pomagać nam w życiu dodawać sobie energii, motywacji, czasami pozwolić się wyciszyć czy zrelaksować.

 

 

***

 

 

Kasia Twardzik

fot. Ewa Jeżowska-Charchut Fotografia

 

Kasia Twardzik – instruktor pilates, trener therapy fitness. Prowadzi treningi personalne i zajęcia grupowe w rzeszowskim Joe Studio Pilates & Therapy, którego jest współwłaścicielem.

 

 

Muzyka towarzyszy mi od najmłodszych lat, a moje upodobania muzyczne obejmują szerokie spektrum gatunków: od muzyki klasycznej i jazzu, przez etno/folk do rocka i heavy metalu. Muzyka to nośnik energii – szczególnie ta wykonywana na żywo. Uwielbiam dobre koncerty, a także muzykowanie w gronie bliskich.

 

zespół/artysta

Cóż za trudne pytanie, kiedy uwielbia się tak wielu... Bardzo cenię twórczość zespołu Lao Che, szczególnie za połączenie genialnych tekstów z oryginalną i bardzo różnorodną muzyką. Co prawda nie wszystkie utwory budzą mój zachwyt, ale niezmiennie z ciekawością i niecierpliwością czekam na ich kolejne płyty. Uwielbiam ich także za dopracowane w każdym szczególe koncerty.

 

płyta

Gatunki muzyczne, po które najczęściej sięgam to jazz i rock. Znalazłam je oba na płycie „Horse & Power” Pink Freud. Energia tego albumu zawsze „robi mi dzień”. W ogóle wszystkie projekty Wojtka Mazolewskiego są niesamowite – gorąco polecam!

 

utwór/piosenka

Nie potrafię wybrać jednego, ale gdybym miała oceniać w skali 1–10, gdzie 1 to disco polo, a 10 – ciary na plecach, to najbliżej dziesiątki byłby chyba Richard Bona z utworem „Eyala”. Piosenka jest tak piękna, że zdarzało mi się przy niej płakać.

 

 

***

 

 

Tomek Wnęk

fot. Justyna Wnęk

 

Tomasz Wnęk – rzeszowianin od pokoleń, tata trójki dzieci, posiadający wiele zainteresowań, chyba nawet zbyt wiele. Wśród nich jest fotografia koncertowa. W tej dziedzinie udało się spełnić kilka – parę lat temu wydawałoby się nierealnych – marzeń. Kolejnym okołomuzycznym marzeniem jest reaktywacja FonoKramu :-) ze względu na bycie zwolennikiem (choć nie ortodoksyjnym) fizycznych nośników muzyki.

 

zespół/artysta

Pierwsza fascynacja muzyczna to Guns N’Roses: zdarte kasety (łącznie z „Use Your Illusion 3” ;-) ), milion razy oglądany koncert z Paryża, polowanie na teledyski w MTv i każdy artykuł czy zdjęcie – dziś mamy video na żywo z każdego koncertu, z sali prób – wszystko „na tacy”.

Dziś na półce z płytami Angelo Badalamenti stoi obok Rolling Stonesów, Portishead sąsiaduje z Rammstein, 2Tm2,3 z Decapitated, Camel z Megadeth, Dikanda z JackCrusher, Miles stoi obok Slayer, itd... mieszanka. Jednak chcąc wskazać jeden, najważniejszy dla mnie zespół to będzie to (mało oryginalnie) Metallica. Mimo, że znawcy i koneserzy wskazują, iż po „…And Justice for All” nie nagrali dobrej płyty, Lars nie potrafi grać, a cała ta firma to czysta komercja.

Jestem też szalikowcem Luxtorpedy.

 

płyta

„Dark Side of the Moon” Pink Floyd – klasyka, wybór raczej mało oryginalny. Wracam do niej co jakiś czas i znajduję coś ciekawego. Nie cała twórczość Pink Floyd do mnie przemawia (np. „Animals” wciąż nie mogę zrozumieć), ale „Ciemna strona” to dla mnie największe, co nagrali, nawet ponad „The Wall”.

„Into the Wild” Eddie Vedder – soundtrack z filmu o Alexandrze Supertramp, facecie który zostawił wszystko, by być wolnym, który wiedział, że wyścigu za pieniędzmi nie da się wygrać: „You think you have to want more than you need”. Dodatkowo, od jakiegoś czasu jestem zafascynowany vanlifem i długimi podróżami/wyprawami (z pozycji fotela w swoim pokoju, oczywiście ;-) ) i klimat tej płyty i całej historii mi do tego pasuje.

„Behind the Gardens/Caverna Magica” Andreas Vollenweider – płyta/płyty które były w domu odkąd pamiętam. Jedne z tych płyt, przy słuchaniu których nie „widzę” sceny i muzyków, tylko jakieś „magiczne ogrody”.

 

utwór/piosenka

„Lavender” Marillion – dla mnie jeden z najlepszych kawałków o miłości chłopaka i dziewczyny. Świetny Fish i najlepszy okres twórczości Marillion.

„Carpet Crawlers” Genesis – uwielbiam od czasu najlepszego koncertu, na jakim byłem w życiu. Chorzów, „fuckin’ deszcz” i właśnie to na koniec, gdy – ze względu na transport do domu – już musieliśmy wybiegać ze stadionu. Mimo braku skupienia na samym koncercie brzmiało to świetnie.

„Epitaph” King Crimson – „The fate of all mankind I see, Is in the hands of fools”.

 

 

***

 

 

Patricia Mitro

fot. Estera Kulawska

 

Patricia Mitro – absolwentka Wydziału Prawa na Rzeszowskiej Szkole Wyższej. W wieku młodzieńczym chciała zostać psycholożką. Inspiruje się siłą kobiet oraz motywacją do życiowych zmian, które warunkują rozwój. Współzałożycielka Podkarpackiej Rady Programowej Kobiet oraz Rzeszowskiej Federacji Kobiet Aktywnych przy Prezydencie Miasta Rzeszowa. Obecnie najwięcej czasu poświęca na sieciowanie kobiet oraz doradztwo biznesowe dla firm.

 

zespół/artysta

Muzyka uskrzydla, nadaje barwy naszej rzeczywistości oraz odzwierciedla mój stan ducha. Uważam, że muzyka musi nieść ze sobą treść, przesłanie, w którym jesteśmy w stanie się odnaleźć. Lubię muzykę wyrazistą i pełną emocji, dlatego uwielbiam jazz. Słucham również bluesa oraz rocka. Mam sentyment do muzyki lat 80. i 90. Do moich ulubionych wykonawców należą: Stanisław Sojka i Ewa Bem. Absolutnie nie można pominąć fantastycznej Candy Dulfer, która czaruje na saksofonie i nie sposób nie kochać tej muzyki. W tym całym zestawieniu jest również miejsce na wszechstronnie inną nutę, która daje te emocje, których w danym momencie potrzebujemy.

 

płyta

Wszystkie moje najukochańsze płyty mają już wiele, wiele lat, lecz często do nich wracam. Te płyty w szczególności dają mi dobry humor, zadumę, energię oraz emocje:

Celine Dion „Falling Into You”  

„The Best of Celine Dion”.

 

utwór/piosenka

Mam na swojej liście parę utworów, które zajmują wyjątkowe miejsce w moim sercu, bowiem z każdym wiąże się jakaś ważna życiowa historia. Oto trzy z nich:

Dżem – „Wehikuł czasu” – ten utwór jest ponadczasowy, jakże prawdziwy i dotkliwie autentyczny. To właśnie przy nim spędziłam najwspanialsze chwile z przyjaciółmi, których nigdy nie zapomnę.

Aerosmith – „Cryin'” – młodzieńcza niepokorność, poznawanie świata, emocje – każdy z nas ma taki etap za sobą.

Ozzy Osbourne – „Dreamer” – utwór dający nadzieję i wiarę w marzenia. Jestem ideowczynią i często marzę. To był jeden z ulubionych utworów również mojego zmarłego taty, więc ze szczególnym sentymentem go słucham.

 

 

***

 

 

Tomek Zawiślak

 

Tomasz Zawiślak – tatuator, właściciel studia tatuażu Tattooine w Rzeszowie.

 

Jeśli chodzi o muzykę to ciężka sprawa, bo trochę tego jest. Ogólnie słucham dużo dosyć mocnej muzyki, czyli  metalu, hard rocka itp. Wszystko zaczęło się chyba od zespołu Metallica i ich „Czarnego albumu” z 1991 roku – do tej pory często do niej wracam. Jednak moim ulubionym zespołem jest Slayer. Widziałem ich na żywo chyba z osiem razy i za każdym razem było super. Co do ulubionej płyty, to byłaby to  koncertówka Slayera „Decade of Aggression”. Z ulubionym utworem jest problem, bo po prostu jest tego za dużo, ale pierwsze skojarzenie to Pantera ,,Walk”.

 

 

***

 

 

Sara Szymczak

fot. Asia Czerniewicz-Kuśmierczyk

 

Sara Szymczak – mama, wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, aktorka. Autorskie piosenki, które śpiewa, to połączenie różnych stylów muzycznych. Jak sama mówi – dokładnie nie wie, jaki to gatunek muzyki ;-) Wokalistka przygotowuje się do wydania swojej debiutanckiej płyty.

 

zespół/artysta

Mam wielu ulubionych artystów i zespołów. Długo by wymieniać... ;-) Ale pierwszy zespół, który wywarł na mnie ogromne wrażenie i zafascynował – to The Doors i legendarny Jim Morrison. Od tego zespołu zaczęła się moja fascynacja muzyką. Brzmienie, styl, dynamika, oszczędność muzyczna, oraz długie instrumentalne pasaże to było to, co mnie ogromnie urzekło. Oczywiście to wszystko w połączeniu ze znakomitym, charyzmatycznym wokalistą – Morrisonem – zostawiło trwały ślad na mojej artystycznej duszy. Dlatego Doorsi zawsze są i będą na pierwszym miejscu. Interesują mnie różne nurty muzyczne. Od jazzu, bluesa, po rock, reagge, pop... Ważne, żeby materia dźwiękowa trafiała w moje serce. 

 

płyta

Moja ulubiona płyta, której bardzo często słucham, szczególnie nocą – to płyta, której tytułu nie potrafię podać... ;-) Natomiast głównym artystą na tym krążku jest jeden z najwybitniejszych pianistów jazzowych – Bill Evans. Kilka dobrych lat temu usłyszałam tę płytę u znajomych. Niestety nie była w wersji oryginalnej, dlatego nie znam jej tytułu... Ale to moja ulubiona... ;-) Bardzo często wracam też do brytyjskiej grupy indie rock – Florence and The Machine „Lungs”. To pierwszy studyjny krążek tego zespołu. Bardzo trafia w moje muzyczne gusta.

 

utwór/piosenka

Bardzo mnie zaskoczyła, oraz mocno wzruszyła, piosenka Stinga – „Fields of Gold” w wykonaniu amerykańskiej wokalistki Evy Cassidy. Jej piękna barwa głosu, technika, ale przede wszystkim jej wrażliwość od „pierwszego słuchania” trafiła w moje serce. Evę Cassidy również mogę dodać do swojej listy ulubionych artystek...

 

 

***

 

 

Marcin Deręgowski

 

Marcin Deręgowski – radny Miasta Rzeszowa od 2010. Zawodowo zajmuje się kierowaniem wdrożeniami projektów informatycznych. Organizuje również imprezy integracyjne dla firm. W wolnych chwilach projektuje w 3D kominki, piece i kuchnie kaflowe.

 

zespół/artysta

Lata dziewięćdziesiąte. Liceum. To czas, kiedy kształtował się mój gust muzyczny. Czas prawdziwych subkultur – ja byłem metalem, zresztą pół klasy słuchało metalu :-) To najlepsze lata dla zespołów, takich jak: Samael, Tiamat, Moonspell, My Dying Bride, których słuchało się wszędzie na kasetach w walkmanie. To wtedy do gitar i basu dokładano tła z klawiszami, i to wtedy rozpoczynał się nurt symfonicznego black/doom metalu.

 

płyta

Płyta, która dla mnie rozpoczęła nurt symfonicznego metalu, to „Ceremony of Opposites” Samaela. To nuta, która się nie „przesłuchała” i której surowe riffy okraszone symfonicznymi tłami pozwalają słuchać jej zarówno w pracy, jak i w samochodzie.

 

utwór/piosenka

„Apocalypse/The 4th Dimension” szwedzkiej grupy Hypocrisy – dwu-utwór, który idealnie trafia w mój muzyczny gust. To symfoniczny doom z blackowymi wokalami i świetnym niskim growlem.

 

 

***

 

 

Natalia Łach

 

Natalia Łach – studiowała grafikę na Uniwersytecie Rzeszowskim. W młodości udało się jej nawet ukończyć szkołę muzyczną pierwszego stopnia, ale na tym skończyła się jej krótka kariera muzyczna i postanowiła związać swoją przyszłość z grafiką. Przez chwilę nauczała studentów Uniwersytetu Rzeszowskiego „jak zostać grafikiem”, a obecnie pracuje jako ilustrator.

 

zespół/artysta

Ciężko wybrać jeden, więc może powiem Queen, od którego się zaczęło. Był to pierwszy zespół, jaki słuchałam za sprawą kaset magnetofonowych rodziców. Do dzisiaj jest to jeden z moich ulubionych zespołów. Cenię ich przede wszystkim za to, że nie bali się czerpać z wielu stylów muzycznych (od cięższego rocka, po pop, soul czy disco). Pomimo wielu eksperymentów nie da się ich pomylić z żadną inna kapelą, a wokal Freddiego do dzisiaj zachwyca i sprawia, że artyści coverujący Queen, mają bardzo trudne zadnie, a często kończy się to sromotną klęską.

 

płyta

„Orange” Days Of The New 

Mało znana kapela, dzięki której pokochałam akustyczne brzmienia, co doprowadziło mnie do odkrycia serii MTV unplugged, zwłaszcza tych „okołogrungowych”. Niestety wokalista chyba nie poradził sobie ze sławą i nagrali tylko trzy płyty, które są genialne i chyba nigdy mi się nie znudzą.

 

piosenka

„In The Fade” Queens Of The Stone Age

Niestety należę do tych osób, które potrafią słuchać jednej piosenki bez końca tygodniami, do momentu, aż przyczepi się jakaś kolejna. Jakiś czas temu padło właśnie na „In The Fade”. Piosenkę doceniłam dopiero będąc  na koncercie Queensów, słysząc ją w wykonaniu na żywo, które niestety pozbawione było wspaniałego głosu Marka Lanegana (będąc kiedyś wielką fanką grunge, bardzo go lubiłam). Myślę, że Mark ze swoim niskim głosem, bardzo pasował do zespołu, nadając mu trochę niepokojącego, mrocznego klimatu i dobrze komponował się z wokalem Josha.

 

 

***

 

 

Beata Zarembianka

fot. Paweł Olearka

 

Beata Zarembianka – rodowita rzeszowianka, aktorka, socjolog. Od 23 lat można ją oglądać na scenie Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, ale w pełni zawodowo realizuje się w swoim własnym „AVE TEATRZE”, który stworzyła wraz z partnerem, Jarkiem Babulą. Jest w nim zarówno aktorką, jak i producentką spektakli teatralnych. Zagrała ponad 80 ról teatralnych, wystąpiła również w serialach: „Lekarze”, „Na wspólnej”, „Przyjaciółki”, a w tym roku pojawiła się w fabule zatytułowanej „Woodoo tata”. Ma na swoim koncie także udział w kilku słuchowiskach radiowych i dubbingu.

 

zespół/artysta

Muzyka jest ze mną i we mnie od zawsze. Kocham różne style i różnych wykonawców. Chyba łatwiej by mi było sprecyzować, jakiej muzyki nie lubię, bo jest jej znacznie mniej. Spośród tych dla mnie najważniejszych twórców, którzy ukształtowali mnie muzycznie, na pierwszym miejscu stawiam The Beatles. Moja fascynacja zaczęła się jeszcze w szkole podstawowej, była to chyba szósta klasa, kiedy koleżanka przywiozła z Anglii kilka płyt winylowych. Słuchałyśmy tej muzyki całymi dniami, to dzięki temu zespołowi wybrałam profil w liceum – właśnie z językiem angielskim. Stanęłam przed mamą i zaśpiewałam jej piosenkę The Beatles, żeby uwierzyła, że znam ten język lepiej od niemieckiego, którego uczyłam się trzy lata. Taki mały blef :)

Kolejna moja wielka miłość, to Oddział Zamknięty. W wieku 16 lat wraz z grupą koleżanek stworzyłyśmy nawet fan club w Rzeszowie. Mam do tej pory ogromny sentyment do tych piosenek, a moja znajomość z Krzysiem Jaryczewskim jest tego dopełnieniem :) Zresztą zawsze miałam słabość do muzyków :)

Bardzo zawsze lubiłam słuchać Simply Red, obecnie przepadam za Amy Winehouse, do tańca porywa mnie Earth Wind & Fire, w sercu gra mi i jazz i rock, a Freddie Mercury jest dla mnie nieprawdopodobnie genialnym wokalistą . Góralską muzykę też lubię :)

 

płyta

Moje ulubione płyty to: „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”  The Beatles oraz

„Stars” Simply Red.

 

utwór/piosenka

„Come Together” The Beatles, „Imagine” John Lennon, „Something Got Me Started” Simple Red oraz te, które kojarzą mi się z ulubionymi spektaklami. W przedstawieniu „Małe zbrodnie małżeńskie” w finale zabrzmiało „Here Comes the Sun” The Beatles, a w „Seksie dla opornych” –również w finale – „Sereno e” Drupiego. A zeszłego lata moim sercem zawładnęły (pewnie nie będę tu oryginalna) „Weź nie pytaj” Pawła Domagały oraz „Początek” Korteza, Podsiadły i Zalewskiego.

 

 

***

 

 

Witold Walawender

 

Witold Walawender – nauczyciel w Zespole Szkół Muzycznych nr 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie w klasie klarnetu. Przewodniczący Komisji Kultury i Promocji Rady Miasta Rzeszowa .

 

zespół/artysta 

Zespół Dwa Balony i Ten Trzeci to dzieło niestety nieżyjącego już Tomasza Sienkiewicza. Zespół, w którym miałem przyjemność grać na klarnecie. Wiele wspaniałych utworów i genialnych tekstów o Rzeszowie.

 

płyta

Płyta, która najbardziej zapadła w pamięć i chciałoby się jej słuchać na okrągło to „Wehikuł czasu” – koncertowy album zespołu Dżem, zarejestrowany 20 czerwca 1992 roku w hali widowiskowej „Spodek” w Katowicach. Są to tak naprawdę dwie płyty koncertowe, oraz te mniej znane kawałki zespołu. No i ten głos – oczywiście na tym koncercie śpiewa Rysiek Riedel…

 

utwór/piosenka

Michał Lorenc – „Taniec Eleny” i scena z filmu „Bandyta”. Piosenka  wykonywana w wielu wersjach, przecudnej urody ścieżka dźwiękowa. Przy okazji gorąco polecam sam film, jak i muzykę do niego. „Taniec Eleny” to absolutnie genialny utwór!

 

 

***

 

 

Karolina Szczepanik

 

Karolina Szczepanik – stylistka, trener, mentor, coach, właścicielka KOMISU PEŁNA SZAFA. Kocha modę i kolor. Uwielbia swoją pracę i to, że współpracuje z fantastycznymi ludźmi.

 

Sztuka jest dla mnie lekarstwem na wszystko. Długo zastanawiałam się nad wyborem  jednego artysty, piosenki, płyty – to niewykonalne zadanie dla mnie ;-) Podobnie jak w modzie, czerpię inspirację z wielu stylów, tak samo jest w muzyce – nie umiem cieszyć się tylko jednym artystą czy nurtem muzycznym.

 

zespół/artysta

Ulubionym artystą jest dla mnie Freddie Mercury. Uwielbiam go nie tylko słuchać, ale i oglądać! Jego odwaga sceniczna, stroje, ruch, dynamika są dla mnie niebywale fascynujące. Jak zamknę oczy i sobie go wyobrażę, to widzę kolorowego ptaka, który porywa tłumy i skupia całą uwagę. Jego utwory są ponadczasowe i jedyne w swoim rodzaju. I łączy nas miłość do kotów ;-)

 

płyta

Hmmm… to niebywale trudne zadanie :-) „Sen” Edyty Bartosiewicz

Edyta również jest dla mnie artystką, którą podziwiam za jej twórczość, ale i wizerunek. Pamiętam jakie wrażenie zrobiły na mnie jej podwójne brwi – to było coś ;-)

„Sen” jest dla mnie płytą wyjątkową ze względu na teksty, na poetyckość tekstów. Na tej płycie jest m.in. piosenka „Walczyk”, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Teledyski również były niezwykłe – metaforyczne, za pomocą prostych środków wyrazu pokazywały przecież tak wiele.

 

utwór/piosenka

To będzie utwór Mannam „Bez Ciebie umieram”.

Kora to artystka niesamowita, podobnie jak o Freddiem, mówię o niej w czasie teraźniejszym, bo dla mnie Oni są po prostu żywi. Wracając do tematu – Olga to artystka, również wyzwolona, nieskrępowana wizerunkowo, eksperymentująca i odważna! Zawsze patrzę na nią z zachwytem. Piosenkę „Bez Ciebie…” wybrałam chyba ze względu na sentyment. Mój tata puszczał mi ją codziennie rano i mnie nią budził. Sam był fanem, oczywiście. Tekst również jest piękny, zaśpiewany tak kobieco, tak prawdziwie, tak po babsku ;-) Bo kto nie zna uczucia, kiedy biegnie się z drżącym sercem do ukochanego, by usłyszeć „kocham Cię”.

 

 

***

 

 

Arek Kłusowski

fot. Wiktor Franko

 

Arek Kłusowski – jest czynnym aktywistą w dziedzinie sztuki. Zostawia w czasoprzestrzeni po sobie ślady, pisze, śpiewa, komponuje i niczego się nie boi.

 

zespół/artysta 

Moja największa miłość to Amy Winehouse – była moją dużą inspiracją, uwielbiałem jej muzykę i genialny głos.

 

płyta

Nie mam jakiejś jedynej ulubionej, ale mam kilka, od których byłem uzależniony. Jedną z nich jest „Maria Awaria” Marysi Peszek. Była to płyta prekursorska w nurcie alternatywnym z wielu powodów: pionierski sposób pisania tekstów, genialna produkcja muzyczna łącząca ze sobą skrajnie różne brzmienia i genialny marketing.

 

utwór/piosenka

To piosenka zespołu Kasi Nosowskiej – „Karatetyka” . Wiele wspomnień mam z nią, ciarki przechodziły mi po całym ciele, kiedy słuchałem jej w trudnych dla mnie momentach.

 

 

***

 

Agnieszka Kielar

 

Agnieszka Kielar – magister ekonomii, ukończyła studia z zakresu dziennikarstwa oraz menedżer kultury, absolwentka Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie oraz Uniwersytetu Rzeszowskiego. Od piętnastu lat zawodowo zajmuje się kulturą, pracując w Urzędzie Miasta Rzeszowa, obecnie jako kierownik Referatu Kultury w Wydziale Kultury, Sportu i Turystyki. Z zamiłowania sportowiec i podróżniczka. Dwanaście lat trenowała karate tradycyjne – ma czarny pas. Cztery lata trenowała bodyArt i jogę, a obecnie trenuje jogę i pilates. Interesuje się kulturą Dalekiego Wschodu, zdrowym trybem życia, alternatywnymi metodami leczenia. Zawodowo współpracuje z wieloma podmiotami w zakresie kultury, współorganizuje wydarzenia kulturalne w Rzeszowie, w tym największe miejskie przedsięwzięcia kulturalne, m.in. Wschód Kultury – Europejski Stadion Kultury, Święto Paniagi, Światowy Festiwal Zespołów Polonijnych, Rzeszów Breakout Days, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy czy Sylwester.

 

Jeśli chodzi o muzykę, przeszłam ewolucję przez wszystkie jej gatunki, od najcięższych brzmień po te najsubtelniejsze, które lubię najbardziej. Teraz to już nie kwestia gustu, to kwestia czucia emocji i wybierania adekwatnych brzmień. Są artyści, płyty i utwory, które darzę tak dużym sentymentem, że wciąż co jakiś czas wracają... bo akurat emocje we mnie
w tym momencie i w danej sferze potrzebują „dojść do głosu”.

 

zespół / artysta

Jest wielu artystów, których podziwiam za ich twórczość. Jednak artystą, który zrobił na mnie wrażenie – również jako człowiek wielkiego talentu i charyzmy – był Tomasz Stańko. Mistrza miałam okazję poznać, kiedy koncertował ostatnimi laty w Rzeszowie oraz współpracować z nim, m.in. przy procesie powstawania aktualnego Hejnału Miasta Rzeszowa. Tomasz Stańko posiadał niezwykłą aurę i siłę ducha, która sprawiała, że tworzył tak wybitną muzykę, ale również wpływała na współpracujących z nim muzyków, którzy dzięki obcowaniu z artystą stawali się jeszcze lepsi w swojej grze. Był silnym, a jednocześnie delikatnym człowiekiem. Takiej wrażliwości się nie zapomina.

 

płyta

Zdecydowanie Chris Botti „Italia”. Kiedyś miałam taki zwyczaj w życiu, kiedy poszukiwałam nowych brzmień, by wchodząc do sklepu muzycznego wybierać płyty nieznanych mi wykonawców, kierując się jedynie pierwszym wrażeniem i odczuciem. Płyta „Italia” tak właśnie znalazła się w moim posiadaniu. Ona właśnie zrewolucjonizowała moje postrzeganie muzyki. Można by ten okres określić przeskokiem kwantowym. Wtedy pokochałam dźwięk trąbki i jazz. Nie wspominając o tytułowym utworze z gościnnym udziałem wspaniałego tenora, Andrea Bocelli’ego.

 

utwór/piosenka

Zawsze lubiłam poszukiwać nowych brzmień wszędzie. Szczególnie zwracam więc uwagę na muzykę zagraniczną krajów mało nam dostępnych. Utwór „Life is beautiful” ormiańskiego wokalisty rockowego Gor Sujyan’a i zespołu Dorians, wywarł na mnie elektryzujące wrażenie. To przejmująca modlitwa wykonana z dużą rozpiętością wokalną, rockowym brzmieniem i emocjonalnym przekazem.

 

 

***

 

Sławomir Andres

 

Sławomir Andres – nauczyciel historii w IV Liceum Ogólnokształcącym w Rzeszowie. Jego pasją, oprócz historii, jest też muzyka – prowadzi autorską audycję muzyczną „Biuro Numerów Znalezionych” w Akademickim Radiu Centrum w Rzeszowie w każdą niedzielę
o godz. 16.00.

 

zespół/artysta

Rush: legenda rocka z Kanady, niesamowite umiejętności muzyków, wspaniała muzyka przez 40 lat istnienia grupy.

 

płyta

Przez bezdroża Pogórza Przemyskiego i Bieszczadów maszerując, często w głowie towarzyszy mi muzyka Lunatic Soul – solowego projektu Mariusza Dudy z Riverside. Obojętnie który album – wszystkie są magiczne.

 

utwór/piosenka

„Pokuszenie” zespołu Abraxas. Dla mnie jest to kwintesencja polskiego rocka progresywnego. Miałem okazję grać fragment tego utworu ze swoim zespołem Tribute to Svann.

 

 

*** 

 

Joanna Gościńska

 

Joanna Gościńska – dziennikarka portalu Rzeszów News, miłośniczka teatru, dobrej książki, reportażu i twórczości Juliana Tuwima. Z wykształcenia i zamiłowania literaturoznawca. Jako dziennikarka opisuje lokalną politykę i jej wpływ na codzienne życie mieszkańców Rzeszowa, kulturę i jakość życia w mieście. Stawia pierwsze kroki w publicystyce.

 

Nigdy nie lubiłam odpowiadać na pytania dotyczące mojej ulubionej muzyki. Dlaczego? Bo to zawsze zależało od mojego nastroju, wieku, towarzystwa, w którym przebywałam. Najczęściej z tej mieszanki wpadały mi w ucho kawałki „od Sasa do lasa”. Naprawdę potrafiłam na zmianę słuchać „Call Me When You’re Sober” Evanescence, kawałków Marka Grechuty, fragmentów opery „Carmen” Georges Bizeta i „Nie pytaj o nią” Eldo.

 

zespół/artysta

Jeśli mam wybrać jeden zespół, to postawię na punkowe KSU. Po pierwsze, zawsze mnie ciągnęło do „ciężkich brzmień”. Po drugie, ten rodem z Bieszczad zespół powstał w czasach młodości moich rodziców. Oni ich nie słuchali, bo to były bardziej „dzieci-kwiaty”. W gimnazjum miałam potrzebę może nie tyle buntu, co wyrażenia i podkreślenia swojej indywidualności i kolegę Szymona.

On nosił wtedy koszulki z KSU i chodził ubrany na czarno. Mnie się to spodobało. Zaczęłam słuchać punk rocka, ubierać się w długie czarne spódnice i nosić gotycką biżuterię. Mama mówiła mi wówczas, że wyglądam jakbym miała wieczną żałobę, a muzykę KSU nazwała szatańską. Miałam satysfakcję, że wyglądam inaczej niż reszta mojej szkoły i przy okazji odrobiłam lekcję z młodzieńczego buntu przy całkiem niezłej muzyce.

Do dziś ich lubię, słucham i chodzę na koncerty, szczególnie, gdy idę pod prąd ;-) Zaskakuje mnie też ciągle aktualność ich tekstów. Trudno dziś, patrząc na to, co się dzieje w naszym kraju, nie nucić sobie czasem pod nosem „nikt cię nie broni, Polsko, gdy wokół głodne psy”.

 

płyta

Moją ulubioną płytą jest „My Journey” Patrycji Piekutowskiej – jednej z najlepszych skrzypaczek na świecie. Jak dobrze pamiętam, to chyba jedyna rozrywkowa płyta tej artystki. Całość tego krążka to muzyczna podróż Piekutowskiej po jedenastu krajach, w których artystka miała okazję koncertować.

„My Journey” kocham za niesamowite połączenie skrzypiec, gitary, wiolonczeli, pianina w popowych, czasem lekko rockowych utworach. Piekutowska na tej płycie w genialny sposób dźwiękami maluje m.in. obrazy nigdy nieśpiącego Nowego Jorku, skąpanego w deszczu Paryża, czy nostalgicznej Moskwy, która niejedno już widziała.

 

utwór/piosenka

Ulubiony kawałek to „Do prostego człowieka” zespołu Akurat. Za każdym razem, gdy go słucham, mam ciarki. Po pierwsze dlatego, że artyści sięgnęli po wiersz Juliana Tuwima o tym samym tytule. Po drugie – interpretacja. Jest przejmująca i dotykająca do żywego każdego, kto pozwoli sobie na odrobinę refleksji o otaczającym nas świecie.

 

 

***

 

 

Wojciech Deręgowski

fot. Mirek Ślęzak

 

Wojciech „Harcerz” Deręgowski – perkusista, organizator wielu koncertów, kolarz amator, miłośnik podróży małych i dużych, wielki fan włoskiej kuchni. Od 16 lat w zespole Clockwork Mind. Rock’n’roll non stop.

 

zespół/artysta

Ulubiony zespół, a przynajmniej taki, dzięki któremu ukierunkowałem swoje muzyczne gusta, to bez dwóch zdań Queen! Na pewno wywarł na mnie ogromne wrażenie. Kiedy – w młodocianym wieku – rodzice włączyli mi ich legendarny koncert na Wembley, nagrany na kasecie VHS, doznałem szoku. Ogrom koncertu, żywiołowość publiczności i oczywiście on –Freddie Mercury. Później wpadł mi w ręce koncert z Budapesztu i już wiedziałem, jaką drogą muzyczną będę podążał.

 

płyta

Tak jak ze wskazaniem ulubionego zespołu nie miałem problemu, tak tutaj zaczynają się schody. Wiele płyt przeszło przez moje ręce, do niektórych wracam częściej, do innych rzadziej. Jednak patrząc na kilka ostatnich lat, to chyba muszę postawić plus przy płycie Dropkick Murphys „Warrior’s Code”. Genialne połączenie punka, folku, irlandzkiej nuty i historii. Do tego wszystkiego świetnie wkomponowane w piosenki dudy szkockie, tin whistle, mandolina czy banjo. Każdemu, komu choć trochę w sercu gra muzyka irlandzka, pokocha ten zespół.

 

utwór/piosenka

Armia „Niezwyciężony” – dla mnie to jak hymn. 100% energii i czadu. Często wracam do tego kawałka.

Jeśli mogę nadwyrężyć formułę i wspomnieć jeszcze jeden numer, to jest to Kings Of Leon „Temple”. Piosenka, która przywołuje u mnie same dobre wspomnienia.

 

 

***

 

 

Sylwia Indycka

 

Sylwia Indycka-Rosół – dziennikarz informacyjny radia ESKA, były kierownik działu sprzedaży i marketingu rzeszowskiej „Siemaszki”, były redaktor prowadzący portalu ESKA INFO Rzeszów. Prywatnie mama zwariowanej 7-latki, miłośniczka dobrej kawy i długich spacerów z psem.

 

zespół/artysta

Na to pytanie trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. U mnie z muzyką jest jak z ubiorem. Wybór zależy od wielu czynników – nastroju, planu dnia, czy choćby pogody. Są momenty, kiedy zachwycam się zespołami Buena Vista Social Club, Hooverphonic, kawałkami Bjork, Kayah, czy kapelą Sigur Rós – zatem od gorących kubańskich rytmów po chłodną Islandię. W końcu mówią, że kobieta zmienną jest ;-)

 

płyta

Są takie, do których chętnie wracam. Nie dalej jak wczoraj odgrzałam „The Night Before” Hooverphonic i nagranie jednego z koncertów Kayah. Gdyby pytanie o ulubioną płytę padło na przykład jutro, z pewnością wskazałabym kilka innych.

 

utwór/piosenka

Hmmm, może „Jestem kamieniem” Kayah? Za każdym razem, gdy tego słucham, mam ciary na plecach.

 

 

 

***

 

 

Andrzej Sroka

 

Andrzej Sroka – dziennikarz radiowy, nauczyciel akademicki, promotor wydarzeń różnych. Na antenie Polskiego Radia Rzeszów prowadzi audycję Dźwiękosfera. Ma wrażenie, że jest w miarę świadomym konsumentem muzyki wszelakiej. Nie lubi szufladek i podziałów gatunkowych, bo muzyka jest albo dobra, albo zła. Uwielbia latać. Często dzień zaczyna od wyszukiwania połączeń lotniczych i planowania kolejnej podróży.

 

zespół/artysta

Przechodziłem fascynację wieloma artystami/zespołami. Wśród nich było Joy Division (jeszcze w tej historii się pojawi), Sex Pistols, The Clash i brytyjski punk rock, antysystemowy i uduchowiony Bob Marley, Krzysztof „Grabaż” Grabowski i jego teksty, które powstały w latach 80. i 90., Nick Cave, wobec którego cały czas jestem bezkrytyczny, DJ Shadow wraz z jedną z najinteligentniejszych płyt jaką znam – „Entroducing.....”, później Massive Attack, brzmienia wytwórni Ninja Tune i Warp Records.

Kiedy usłyszałem Sigur Rós i tak uniwersalne dzieła jak „Ágætis Byrjun”, „()”, „Takk…”, wniknąłem w twórczość islandzkiego zespołu zupełnie. A i Radiohead był zawsze ważny, bo innowacyjny – bo lubi udać się w nieznanym kierunku, bo nie wprost, bo gra ponad 30 lat na scenie i ciągle mu się chce.

 

płyta

 „Unknown Pleasures” zespołu Joy Division to moja fascynacja szkolno–licealna. Muzyka jest tu prosta i ograniczona, instrumentalistom zdarza się grać nierówno, a Ian Curtis nie zawsze śpiewa czysto. Największą siłą tej płyty jest atmosfera – bardzo, bardzo, nieprzyjemna, zimna i duszna. Teksty stanowią studium alienacji i niezrozumienia Curtisa.

To album legenda, który – z jednej strony – miał wpływ na współczesną muzykę rockową (zwłaszcza tą brytyjską), a z drugiej strony – jest bardzo prosty i minimalistyczny. Rozumiem ludzi, którzy nie dostrzegą w nim żadnego fenomenu. To też nie jest płyta, której chce się słuchać na okrągło, ale bez wątpienia zapada w pamięć. „Unknown Pleasures”, mnie i moją wrażliwość muzyczną ustawił po „ciemnej stronie mocy”.

I jeszcze jedna rzecz. Okładka „Unknown Pleasures” przedstawia fale radiowe, wysyłane przez CP 1919 – pierwszy odkryty przez człowieka pulsar, o czym dowiedziałem się dopiero po latach. Przypadek?

 

utwór/piosenka

Dzisiaj jadąc samochodem, usłyszałem utwór „Wieje”. Minimalistyczny, zagrany tylko na basie, tekst Lecha Janerki świetnie zinterpretowany przez Kasię Nosowską. Znajdzie się na płycie „Janerka na basy i głosy”, którą nagrali Małgorzata Tekiel i Piotr Pawłowski. Ja czekam.

Mój wybór jest tu i teraz, bo tych utworów, które wzruszyły/zaskoczyły/zostawiły ślad jest wiele – jedne zostają, a o innych przypominam sobie po latach.

 

 

***

 

 

Marcelina Siwiec

 

Marcelina Siwiec – artystka–malarka. Lubi gotować i jeździć samochodem (i wiele innych rzeczy ;P).

 

zespół/artysta

Rzeszowcy El Mariachi Gringo. To jedyny zespół Mariachi w Polsce. Grają meksykańskie klimaty. Fantastyczne koncerty, polecam zobaczyć na żywo. Ja zakochałam się od razu.

 

płyta

„Spalam się” Kazika.

Kiedyś w domu znalazłam kasetę i zaczęłam słuchać w samochodzie. Ten album towarzyszył mi długo i wszędzie. Mam z nim miłe wspomnienia i często do niego wracam. U mnie w samochodzie obowiązkowo :)

 

utwór/ piosenka

Ulubionych piosenek mam wiele. Jedna z nich to „Living On My Own” Freddiego Mercurego. Piosenka z energią – po prostu uwielbiam.

 

 

***

 

 

Paweł Grabias

 

Paweł Grabias – nauczyciel języka angielskiego, miłośnik rock’n’rolla i youtuber. Twórca kanału Rock Your English, dzięki któremu udowadnia,  że gramatyka języka angielskiego nie musi być nudna. Fan t-shirtów z nadrukami, psa Snoopy’ego i whisky pitej w małych ilościach.

 

zespół/artysta

Aerosmith

Gdybym wpisał tu inny zespół, każdy,  kto zamienił ze mną choć kilka słów na temat muzyki, byłby bardzo zdziwiony. Można spokojnie powiedzieć, że jestem psychofanem tego zespołu, od kiedy – jako dwunastolatek – ukradłem bratu ich kasetę „Permanent Vacation” i przez całą noc słuchałem w kółko dwóch numerów: „Hangman Jury” i „St. John” (dało się ich słuchać w kółko, chociaż na kasecie, bo jeden był ostatni na stronie A, a drugi był pierwszy na stronie B – każdy, kto miał kiedyś przyjemność słuchać kaset, wie o co chodzi). Trzeba to jeszcze jakoś wyjaśniać? To jest po prostu najlepszy zespół na świecie. I już.

 

płyta

Guns N’ Roses „Appetite for Destruction”

Mimo powyższego wpisu na temat ulubionego zespołu postanowiłem nie zapełniać nim wszystkich kategorii. I tak wszyscy wiedzą, że najlepsza płyta w historii muzyki to „Rocks” Aerosmith. Ale „Appetite for Destruction” to też nie byle co. Chyba nawet ktoś, kto nie jest jakimś wielkim fanem rock’n’rolla, nie może przejść obojętnie obok takich numerów, jak „Welcome to the Jungle”  czy „Paradise City”. Zdecydowanie jeden z tych albumów, który młodej osobie może ukształtować gusta muzyczne na wiele lat. A na pewno właśnie tak było ze mną.

 

utwór/piosenka

Rolling Stones „You Can’t Always Get What You Want”

W tym numerze Stonesów jest coś magicznego, co w sumie dość ciężko opisać. Niby ballada, a ma ogromną moc. Niby o miłości, ale właściwie o narkotykach, polityce i chyba o życiu i świecie w ogóle. Tyle lat już słucham tego numeru, a za każdym razem odnajduję w nim coś nowego. Coś absolutnie pięknego.

 

 

***

 

 

Małgorzata Pruchnik-Chołka

fot. Sebastian Fiedorek

Małgorzata Pruchnik-Chołka

Aktorka – z zawodu i z pasji, wokalistka – z miłości do śpiewania. Od jedenastu lat związana z Teatrem im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Zawodowo udziela się również w radiu i TV, często koncertuje ze swoimi recitalami. Zwierzolub z natury.

 

zespół/artysta

Muzyki w moim życiu zawsze było wiele i z różnych bajek, więc nie sposób wybrać jednego zespołu ważnego dla mnie.

Mira Kubasińska – bo czuję!

Dikanda – bo się zakochałam.

Jeff Buckley – bo nie mogę zapomnieć pierwszego wrażenia sprzed wielu lat!

 

płyta

Płyta, która w ostatnich latach wbiła mnie w fotel swoim brzmieniem, to „Niemen mniej znany” Natalii Niemen w aranżacjach Piotra Dziubka.

Ta, której ostatnio słucham w kółko, to dojrzała i bardzo szczera „Malinowa” Stanisławy Celińskiej.

 

piosenka

Jest ich naprawdę wiele, ale…

„Grace” Jeffa Buckley’a – bo za każdym razem czuję, że muszę ją kiedyś zaśpiewać!

 „Dzielić się miłością” Stanisławy Celińskiej – powoduje, że płaczę i się uśmiecham.

„Brawo dla klauna” Edith Piaf – bo to prawda!

 

 

***

 

 

Kamil Bijoś

fot. Karol Grygoruk

 

Kamil Bijoś – wokalista zespołu Sound’n’Grace, z którym ma na koncie dwie płyty – złotą i platynową. Finalista programów „The Voice of Poland” oraz „Twoja twarz brzmi znajomo”. Udziela swojego głosu w różnego rodzaju produkcjach animowanych, m.in. „Vaiana” czy „Uggly Dolls – Paskudy” (premiera 31.05.2019)

 

zespół/artysta

Jest ich baaaaardzo dużo i głownie sami panowie (śmieją się ze mnie, że jestem muzycznym homoseksualistą ;D), ale jeśli ma być jeden to wybiorę pana o nazwisku Jarle Bernhoft. Wspaniały multiinstrumentalista ale przede wszystkim świetny wokalista z bardzo pasującym mi osobiście poczuciem smaku w muzie… Kultura grania na najwyższym poziomie.

No ale… Reszta by się obraziła, więc wymienię kilka nazwisk żeby nie było im smutno ;D Posłuchajcie: Jamiego Woona, Gregorego Portera, Toma Mischa, czy tego nieprawdopodobnie zdolnego Jacoba Coliera (jego wokal akurat do mnie nie przemawia, ale muza… Cudo ;) ).

 

płyta

Gregory Porter – „Liquid Spirit”

Pamiętam, że to było moje wielkie przypadkowe odkrycie… Kupuję dużo płyt CD i często zdarza mi się brać coś „w ciemno”. To był jeden z pierwszych takich strzałów. Nie znając tego pana, po prostu spodobała mi się okładka. Kupiłem, od razu otworzyłem, odpaliłem w samochodzie i stałem sobie na parkingu przez dwie godziny przesłuchując płytę dwa razy w całości… Często do niej wracam ;) Polecam. Bo warto ;)

 

utwór/piosenka

June – „Mokry Trójkąt”

Piosenka zaskoczyła i zdecydowanie zostawiła trwały ślad ;) Po pierwsze zaskoczył (i to mocno ;)) Andrzej Dąbrowski, którego – jak dotąd – znałem tylko z wykonań w stylu „Zielono mi” czy „Do zakochania jeden krok”. A po drugie… Przy tej piosence poznałem się z moją Gosią, również wokalistką. ;) W przyszłości zdecydowanie postaramy się, żeby Pan Andrzej nam zaśpiewał ten numer na czymś w stylu „pierwszego tańca” ;D

 

 

***

 

Angela Gaber

fot. Adam Jaremko

 

Angela Gaber - wokalistka, animatorka kultury, laureatka wielu festiwali. Założycielka projektu Angela Gaber Trio – zespołu łączącego etno-folk z muzyką nowoczesną i brzmieniami alternatywy. Trio ma na swoim koncie świetnie przyjęty debiutancki album „Opowieści z ziemi” oraz dwie autorskie płyty „Dobre Duchy” i „Zoria. Dziewczynka z gwiazd. Cichy memoriał”. Wrażliwi na punkcie brzmienia i prawdy współtworzenia. Pierwszą płytę nagrywali w kamiennym kościele w Mrzygłodzie i w modrzewiowej chacie Zagrody Magija. Muzycy zespołu Angeli Gaber pochodzą z rożnych części Bieszczadów.

Angela współpracuje również z zespołem Wa-Da-Da, co języku amharskim „wadada” oznacza pokój i miłość. Zespół gra muzykę inspirowaną tradycyjnymi rytmami Afryki, Kuby, Brazylii, ze sporą domieszką rodzimych melodii.

Od lat związana z Sanokiem. Inicjatorka galerii rzeczy i wydarzeń rozmaitych – Bazaru Sztuki oraz Etno Galerii.

 

 

Nie mam swojego miejsca

Nie mam swojego kraju

Nie mam nawet ojczyzny

Palcami potrafię rozniecić ogień

Sercem śpiewam dla Ciebie

I drżą struny mojego serca

Urodziłam się miłości!

Urodziłam się z miłości!

 

„Naci el Alamo” – tak w oryginale brzmi tytuł tego utworu. Ilekroć słyszę tę sefardyjską pieśń w wykonaniu Yasmin Levy, dreszcze przechodzą mi po karku. Uwielbiam te emocje i fakt, że dzieje się to za każdym razem, kiedy słyszę jej pierwsze nuty... Mam wrażenie, że jej głęboki i przejmujący styl śpiewania poruszyłby niejednego cynika. Zapewne niektórzy znają tę pieśń z filmu „Vengo” Tonego Gatlifa.

Muzyczny świat Yasmin zaczęłam odkrywać powoli – to jedna z moich ulubionych wokalistek. Zresztą nie bez powodu jest cenioną osobowością w świecie pieśniarek world music. Na „La Juderia”, jej drugim albumie, obok „Nanci el Alamo” rozbrzmiewa jedenaście innych sefardyjskich pieśni. Ta płyta towarzyszyła mi w wielu momentach życia – tak jest do dziś. Yasmin w sposób unikalny łączy hiszpańskie latino z andaluzyjskim flamenco.

To poruszający świat, gdzie spotyka się jej żydowska duchowość i hiszpańskie emocje, i gdzie usłyszeć można niezwykłe instrumenty: oud, duduk czy energetyczy cajon.

Wydaje mi się, że nie sposób przejść obojętnie obok tych melodii. Za to właśnie jestem wdzięczna mojemu nauczycielowi muzyki, Maciejowi Harnie, który nauczył mnie słuchać i pokazał ten orientalny, sefardyjski świat. Z nim też miałam wielką radość, moje „Naci el Alamo”, bo przecież urodziłam się z miłości...

 

 

***

 

 

Marcin Miziołek

fot. Bogumiła Szuberla/Studio De Portrait

 

Marcin „Martens” Miziołek – śpiewak, muzykant-gitarzysta. Współpracował m.in. z Malchusem, Banisherem, a obecnie znów współtworzy skład reaktywowanego, rzeszowskiego Animusa oraz tercetu wokalnego Triple Madness. Miłośnik muzyki wszelakiej – od ska, poprzez death metal, chorał gregoriański, do prawdziwie ludowej i dworskiej nuty o zabarwieniu (nie tylko) polskim.

 

zespół/artysta

Temat „ulubiony zespół/artysta” jest bardzo podobny do pytania o ulubione danie. Znam niewiele osób, które mogłyby żyć przez cały czas spożywając jedynie np. zupę pomidorową, o ile w ogóle. Koncentrując się jednak na odpowiedzi podam zespół, który od ponad roku jest moim numerem jeden, a jest to Van Halen. Było to objawienie, którego nie zaznałem od bardzo dawna. Przez lata kontestowałem rockową muzykę czysto „piosenkową”, gdyż taplałem się we wszystkim, co nietypowe, połamane, awangardowe etc., ignorując fakt, że napisanie porządnego gitarowego songu, na 4/4, z odpowiednią ilością groovowego „tego czegoś”, rytmiczną zabawą u podstaw, wraz z pozornie łatwym do przetrawienia, acz trudnym do odtworzenia wyczuciem, jest o wielokroć trudniejsze, niż stworzenie sporej części albumu Ulcerate. Uwaga, teraz, inaczej niż kiedyś, słucham VH głównie dla Alexa. Do stawki trzeba zdecydowanie dorzucić Ihsahna i Adama Struga.

 

płyta

Tu będę zwięzły, choć płyt tych również jest niemało. Pomostem pomiędzy wyżej wymienioną muzyka niełatwą, a piosenkowym zacięciem jest dla mnie „Malina” Leprous. Ten album łączy w sobie absolutnie nietuzinkowe podejście do tworzenia: zachowano w nim esencję niebanalnego podejścia do rytmiki z umiejętnością spłodzenia utworów, które można zanucić i śpiewać, nie zważając na to pierwsze. Ekstraklasa.

 

utwór/piosenka

Tutaj stawiam na „Little Wing”, ale nie w „kanonicznym” wykonaniu Hendrixa, a... Erica Claptona. Niezależnie od wersji. To utwór, który szczególnie łączy mnie z Żoną, a w związku z zamieszaniem towarzyszącym przyjściu na świat syna, doszło jeszcze „Can’t stop loving you” Van Halen.

 

 

***

 

 

Patrycja Hockuba-Stach

fot. Roksana Głowińska/Liryka Atelier

 

Patrycja Hockuba-Stach / PATA – właścicielka komisu odzieżowego w Rzeszowie, projektantka biżuterii.

 

zespół/artysta

Tutaj mogłaby pojawić się bardzo dziwaczna mieszanka. Zdecydowanie Abra! Tommy Genesis też jest cudna. Kiddy Smille, Hercules & Love Affair, Yaeji –  lubię tańczyć.

 

płyta

„Rose” Abra. Album z 2015 roku, więc to na pewno ta płyta, bo jest rok 2019, a ja do niej wracam raz w tygodniu od 4 lat. Chyba niczego  innego przez całe życie tak mocno nie polubiłam. Zabarwione elektroniką R&B i piękny wokal, duża inspiracja hip-hopem. Ten materiał jest niesamowity, wokal jest ekstra, taki mocno erotyczny, nawet jęczenie wokalistki idealnie wpasowuje się w linię dźwięku. Można się zakochać w każdym takcie i w każdym słowie. Ta płyta jest dowodem talentu tej dziewczyny. Jest nawet śpiew pod fortepian gdzieś pomiędzy dyskotekowym rytmem.

 

utwór/piosenka

Abra – właściwie wszystko, co wydała, więc opowiem o czymś innym.

Yaeji „New York 93”. Troszkę mnie ten numer złości, bo zawsze wydaje mi się, że to już za moment się stanie i się tak mocno, tanecznie rozkręci... i czekam na to, a to nie następuje. Ale ten utwór uzależnia. Jest przytulny, dziewczyna jakby mruczy trochę po angielsku, trochę po koreańsku i chce się tego więcej i więcej. Spokojny rytm syntezatora i mocny bas, do tego szept powtarzający te same frazy – to jest super, hipnotyzuje.

 

 

***

 

 

Marek Jastrzębski

 

 

Marek Jastrzębski – dyrektor Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie, który w pracy czuje się jak w domu. Z miłości do jazzu od blisko trzydziestu lat organizuje „Czwartki jazzowe” w Klubie „Bohema” WDK. Filatelista i wielbiciel Led Zeppelin. Uhonorowany licznymi nagrodami i wyróżnieniami za upowszechnianie kultury.

 

zespół/artysta

Czesław Niemen z okresu gry z zespołem „Akwarele”. Jego piosenki, jak np. „Dziwny jest ten świat”, do dzisiaj robią na mnie ogromne wrażenie.

 

płyta
Pamiętam końcówkę lat 60., gdy z kolegą wybraliśmy się do Warszawy do jednego ze sklepów muzycznych, aby nabyć płytę analogową zespołu The Rolling Stones, a kupiłem płytę węgierskiego zespołu Omega z przebojem „Dziewczyna o perłowych włosach”. Dla mnie ten utwór do dzisiaj jest ikoną tamtych wspaniałych lat.

 

utwór

 Moim ulubionym utworem jest „Whole Lotta Love” zespołu Led Zeppelin. Pamiętam, że – słuchając legendarnego radia Luxembuourg – chciałem dostroić sygnał, gdy pojawiały się szumy i zgrzyty, a to była integralna część tego przeboju. Bawi mnie do dzisiaj, gdy oglądam w telewizji występ tej grupy z tamtych lat.

 

 

 

***

 

 

Eliza Rzędarska

 

Eliza Kinga Rzędarska – miłośniczka teatru, sztuki i mody. Z zamiłowania biegaczka–amatorka. Nie biega po rekordy, lecz po to, by poukładać myśli i wygrać z samą sobą. Na co dzień urzędniczka w UM Rzeszów. Prywatnie szczęśliwa mama Emilii i Michała.

 

zespół/artysta

Kortez

Wygląd ma szorstki, ale wrażliwość ponadprzeciętną. Jego pełne emocji piosenki i poetyckie teksty trafiają do mojego serca. Sprawia, że mogę płakać i marzyć. Numer jeden na mojej liście artystów polskich.

 

płyta

Adele „21”

Ta płyta każe się zatrzymać i wsłuchać w siebie, ze mną nie mogło być inaczej. Magiczny, mocny głos, fenomenalna muzyka, cudowne życiowe teksty. Tym mnie ta płyta ujęła. Przy tym krążku się relaksuję.

 

utwór

Andrea Bocelli „Amo Soltanto Te” ft. Ed Sheeran z albumu „Si”

Od pierwszych dźwięków przyprawia mnie o dreszcze. Temat stary jak świat – miłość ,,Ja tylko kocham Cię”. Bocelli unikalną wrażliwością w głosie, Ed Sheeran i jego delikatne przyciągnięcia po strunach gitary akustycznej – za każdym razem wzrusza mnie na nowo.

 

 

***

 

 

Jarek Reczek

 

Jarosław Reczek – w ciągu ostatnich 25 lat co najmniej pięć razy zmieniał zawód i styl życia. Zaczynał jako dziennikarz radiowy (Radio Rzeszów, RMF FM), prowadził swój biznes, pracował w korporacjach, organizacjach pozarządowych, a obecnie jest urzędnikiem. Notorycznie uczestniczy w akcjach promujących czytanie książek i pasjonuje się winem. Odwiedził ponad 50 krajów i jest to mniej więcej połowa listy zamierzeń turystycznych.

 

zespół/artysta

To najtrudniejsze pytanie, bo jest ich kilkoro (artystów), ale chyba jednak numerem jeden pozostaje Freddie Mercury – za wszechstronność. Głos, wyczucie muzyczne; kompozytor, tekściarz, niebywały talent sceniczny (w tej dziedzinie ma zresztą na koncie rekord odnotowany w księdze Guinnessa: w trakcie Live Aid w Londynie „zmotywował” do klaskania 80 tysięcy fanów, podczas wykonania Radia Ga-Ga).

 

płyta

 „Ommadawn” Mike’a Oldfielda – miłość od pierwszego usłyszenia. Fantastyczne brzmienia. Słucham jej od kilkudziesięciu lat i ciągle wynajduję tam coś nowego.

 

piosenka

Też mam kilka numerów pierwszych: „Sailing to Philadelphia” Marka Knopflera – zamykam oczy i czuję bryzę. Ta muzyka i ten głos – połączenie idealne, a przy tym taka bardzo amerykańska.

„Eleanor Rigby” Beatlesów – po prostu uwielbiam jej słuchać.

„Shape Of My Heart” Stinga – bardzo lubię taką gitarę, no i od dziecka grywam w karty :)

 

 

***

 

 

Estera Kulawska

fot. Katarzyna Michno

 

Estera Kulawska – animator kultury, pedagog, fotograf. Prezes Fundacji Inicjatyw Kultury, członek Rzeszowskiego Stowarzyszenia Fotograficznego. Działaczka społeczna, pomysłodawczyni i koordynatorka projektów kulturalnych. Pasjonatka fotografii, laureatka wielu konkursów fotograficznych, uczestniczka wystaw na terenie kraju i za granicą. Prywatnie spełniona mama dwóch fantastycznych synów.

 

zespół/artysta

Niewątpliwie jest to zespół Dżem. Klasyka klasyki. Świetni muzycy, nieustający w tym, co robią. Uwielbiam Dżem w każdej odsłonie, towarzyszy mi w wielu momentach życia. Tak po prostu – wszedł pod skórę i już tam zostanie.

 

płyta

Płyta, do której najczęściej wracam, to album z muzyką z filmu „Bandyta” Michała Lorenca.

Mro iło pcheneł mange kaj tut kamaf (Moje serce mówi mi, że cię kocham)

 

utwór/piosenka

Artur Gadowski „Ona jest ze snu” – po prostu moja piosenka.

 

 

***

 

 

Kuba Rozwadowski

 

Kuba Rozwadowski – gra w piłkę nożną. Profesjonalnie. Tylko że w Zieleńczance Zielonki. Studiował informatykę z ekonometrią – dzisiaj robi stoły. W wolnych chwilach pisze artykuły, nagrywa reportaże i słucha świerszczy.

 

artysta/zespół

AC/DC – czysta, pozytywna energia; mój osobisty wariograf – gdy rozum nie zgadza się z sercem, ich muzyka pomaga mi podjąć decyzję; nie zawsze korzystnie na tym wychodzę, ale zawsze z czystym sumieniem; lubię też reakcję innych na AC/DC – nóżka chodzi nawet u tych, którzy na co dzień nie słuchają takiej muzyki.

 

płyta

Jadę autem po bezdrożach, pagórkach, pozornie mało atrakcyjnych miejscach; obok mnie siedzi kobieta mojego życia; słońce leniwie wychyla się zza chmur; nigdzie się nie śpieszymy; z głośników dobiega trzeci album Zeppelinów; tak, jakby ktoś snuł opowieść, której sami jesteśmy bohaterami.

 

utwór/piosenka

„Seasons of Wither” zespołu Aerosmith; kilkanaście lat temu jechałem w nocy nowojorskim metrem i słuchałem tego kawałka; naprzeciwko mnie siedziała piękna dziewczyna o wielkich czarnych oczach. Uśmiechnęła się do mnie i wysiadła na następnym przystanku; nie miałem odwagi, by do niej podejść i porozmawiać; gdy dzisiaj słyszę ten kawałek zastanawiam się, jak miała na imię, co teraz robi; nigdy się tego nie dowiem i jest to na swój sposób intrygujące; wiem też, że gdybym dziś na nią jakimś cudem trafił, czar zapewne by prysł – media społecznościowe wielokrotnie mnie w tym przekonaniu utwierdziły.

 

 

***

 

 

Ilona Matuszewska

fot. Agnieszka Koterba

 

Ilona „Szefowa” Matuszewska – rock’n’rollowa dusza, fotograf z pasji, miłośniczka rockowych i metalowych brzmień,  która uważa, że „rudy” to styl życia, a idealnym kolorem do niego pasującym jest czerń.

 

zespół/artysta

Niestety nie potrafię wskazać tego jednego, jedynego zespołu czy artysty. Na szczycie ulubieńców znajdują się z pewnością: Rammstein (od lat zauroczona Richardem), Machine Head (wydziarany wokal plus broda – połączenie idealne), Decapitated – siermiężne brzmienie uspokaja, Meshuggah – niekonwencjonalność, Alice In Chains – te brudne dźwięki...

A poza tym: Slipknot, Metallica, Pearl Jam, Tool, Mastodon, Pantera, Lamb Of God, Gojira, Nirvana,  Ministry, Testament, Soundgarden, Hate, Opeth, Big Cyc, John Porter, Virgin Snatch, Proletaryat, Vader, Kat&Roman Kostrzewski...itd :)

 

płyta

Trudne, ale wybieram:

Metallica „Metallica” – bo Metallica nie skończyła się na „Kill Em’ All”.

Slayer „Reign In Blood” – genialne aranże, ekstremalna gra rytmiczna, nie można nie lubić.

Alice In Chains  „Dirt” – charakterny wokal, melodyjne riffy, to jest to!

Pantera „Vulgar Display of Power” – miłość od pierwszego dźwięku.

 

utwór

Jeszcze trudniejsze, ale po głębszym przemyśleniu (z milionów dźwięków) wybieram:

Pearl Jam „Alive” – przywołuje najwięcej pozytywnych emocji.

Nirvana „Come As You Are” – niepodrabialny artysta, do którego zawsze się wraca.

Slipknot „Gehenna” – genialna kompozycja, nie dająca usunąć się z pamięci.

Metallica „The Unforgiven” – numer na te dobre dni i te gorsze.

 

 

 

***

 

 

Marek Gallin

 

Marek Gallin - stylista, mistrz fryzjerstwa, pedagog, muzyk w trakcie pracy nad płytą oraz człowiek rzeka (czyt. w ruchu i działaniu).

 

zespół/artysta

To było długo przed okresem dojrzewania, bo już w wieku 9-11 lat – wtedy to na żywo zabrzmiały dźwięki muzyki wprost do moich uszu i tylko w domyśle przyszło mi widzieć, co tam ZA DRZWIAMI.. Stałem tam jak zahipnotyzowany i niewykluczone, że dolna warga zwisała tak, jak zwykle nie wisi. Z premedytacją skłamałem, że odrobiłem lekcje i tym sposobem opuściłem pokój, przedpokój i w końcu mieszkanie, i za chwilę byłem pod drzwiami, pod którymi już zostałem, bo nie miałem biletu, a nawet nie próbowałem poprosić mamy o kasę, bo na pewno nie miałbym szansy stać NAWET pod TYMI DRZWIAMI (ja, lat 9-11?!) Młodzi często kłamią, żeby osiągnąć słuszny cel. Tym celem był Lady Pank. To była pierwsza trasa i ich pierwsza płyta (’83–’84 rok), na której znajdują się utwory najczęściej grane przez zespół na wszystkich koncertach do dziś.

Ten dzień uruchomił we mnie niechęć do szkoły podstawowej, a miłość do szkoły muzycznej – dnia następnego byłem już zapisany do szkoły muzycznej, o czym poinformowałem rodzicielkę.

 

płyta

Zdałem sobie sprawę, że nie będę obiektywny. To wina sentymentów do lat młodzieńczych i to właśnie one zadecydują o tym, czego lubię słuchać i do jakich dźwięków mnie ciągnie.

Pierwsza płyta, jaką sobie kupiłem, to był Pink Floyd „The Wall” i to już przegrana z CD na kasetę. Były takie czasy, że na legalu takie rzeczy się sprzedawały (boczna ulica 3 Maja :-) Wracając do tematu – płyta zagrana genialnie i, moim zdaniem, w kategorii kultowych. Nie umiem jednogłośnie ocenić jednej płyty, jednego albumu, bo zwykle z całej płyty wchodzi pod skórę kilka numerów. Tak to już jest.

Płyta solowa „Panasewicz” też leży w kręgu ulubionych. Po wynikach oglądalności na youtube sądzę, że chyba nie jest znana, ale to kwestia marketingu. Naprawdę polecam!

             

utwór/piosenka

Próbuję sobie przypomnieć, który utwór mógł grać przy pierwszym zbliżeniu. I czemu nie mam takiego w pamięci, bo przecież to ważne. I stało się jasne. W namiocie nie było muzyki.

John Lee Hooker „One Bourbon, One Scotch, One Beer”. Tak. Zdecydowanie ulubiony.

I cała masa dobrze skrojonych dźwięków, której nie sposób wymienić, bo one przychodzą wraz z nastrojem, który w nas siedzi. John Mayer, John Legend, Kid Rock, Guns N’ Roses, Eric Clapton, Sting, Rod Steward, Muse, U2. Rock, pop, deep house, klasyka. Najważniejsze, aby muzyka nie przeszkadzała w słuchaniu. Jakość nagrania i sprzęt, na którym odtwarzamy muzykę, ma znaczenie.

 

 

***

 

 

Ania Sroka

 

Anna Sabat – z wykształcenia politolog, kulturoznawca i amerykanista. Od 2007 roku dziennikarka i prezenterka TVP Oddział Rzeszów.

 

zespół/artysta

Adam Bałdych… całkowicie mną zawładnął. Dla niego muzyka nie jest pisana linią prostą. Potrafi zachwycić doborem dźwięków i grą w muzyczne… skojarzenia.

 

płyta

„Barok progresywny” Nikola Kołodziejczyk – nieprzerwanie od 2015 roku. To album środka… złotego. Misternie wykonany – doskonały na długie trasy...

 

utwór/piosenka

„Eden” Hooverphonic – o tym, że równie ważne historie rozgrywają się między wierszami i w zwykłych, codziennych rozmowach.

 

 

 

***

 

 

Kuba Szturm

 

Jakub Szturm – gitarzysta, producent muzyczny, nauczyciel. Zagrał kilkaset koncertów w Polsce i za granicą. Ma na koncie pięć albumów. Absolwent Instytutu Muzyki przy Uniwersytecie Rzeszowskim. Uczestnik wielu warsztatów muzycznych. Czynnie udziela się w różnych projektach. Współpracował z wieloma muzykami, między innymi z synem legendarnego gitarzysty Gary Moore’a – Jackiem Moore. Znalazł się na jednym albumie w towarzystwie Jennifer Baten – gitarzystki grającej przez wiele lat w zespole Michaela Jacksona. Jako producent muzyczny skomponował i wyprodukował między innymi muzykę do spektaklu „Umrzeć ze śmiechu” Teatru Bo Tak! Od 10 lat zajmuje się również edukacją młodych adeptów sztuki gitarowej w Rzeszowie.

 

zespół\artysta

Hiram Bullock – świetny gitarzysta, wokalista i kompozytor. Uwielbiam do niego wracać, łączył w swojej muzyce wszystko, co lubię – rock, blues, funk, soul i jazz. Miałem szczęście być na jego dwóch koncertach, których nie zapomnę do końca życia.

 

płyta

Hiram Bullock „Try Livin’ It” – Pierwsza płyta Bullocka, którą przywiózł mi Tata z Włoch. Było na niej wszystko, co lubię – utwory z hendrixowskim pazurem, soulowe piosenki, jazzujące harmonie, blues-rockowe frazy.

 

utwór

Jimi Hendrix „Little Wing” – genialny utwór. Nieważne, w jakiej wersji słyszę ten numer, przeważnie mam ciary :) Ostatnia wersja, która mnie rozbroiła, jest na albumie świetnego gitarzysty Oz Noy „Who Gives The Funk”.

 

 

***

 

 

Ewelina Jurasz

fot. Damian Krzanowski

 

Ewelina Jurasz – rocznik ’88, pochodzi z Dębowca koło Jasła. Kulturoznawczyni, liderka, recytatorka, wykładowczyni, dyrektorka (obecnie Biura Wystaw Artystycznych w Krośnie, wcześniej Miejskiego Centrum Kultury w Boguchwale). Prywatnie mama. Zaangażowana w zmiany systemowe w kulturze, działania na rzecz społeczności lokalnych i pracę z młodzieżą.  

 

zespół/artysta

Jeden to za mało, wybaczcie! Są takie trzy: Cat Stevens, Stare Dobre Małżeństwo i Raduza. Moja starsza siostra ukształtowała mnie muzycznie. Na wycieczkach, wieczorami, w domu, wszędzie... towarzyszyła nam muzyka, która uwrażliwiała i wzbudzała emocje. Miałam 9 lat, kiedy słuchałam „Morning Has Broken” albo „Z nim będziesz szczęśliwsza” i płakałam... płakałam... :) Nie wiem, czy taka uczuciowa stałam się przez tę „muzyczną edukację”, czy akurat to przypadało mi do gustu z racji mojego wrodzonego charakteru.

 

płyta

„Při mně stůj” Raduzy. Trafiłam na tę płytę tuż po maturze, kiedy ważyła się moja przyszłość, a podejmowane decyzje zdawały się nieodwracalne. Energetyczna muzyka artystki dodawała skrzydeł. Wewnętrznej mocy i siły. A poza tym – mój ukochany akordeon brzmi w prawie każdym utworze na tej płycie.

 

utwór/piosenka

(Przesłuchałam właśnie kilkanaście zanim zdecydowałam, która to jest ta jedyna).

Andrzej Zaucha „Wymyśliłem Ciebie”.

Zaucha był śpiewany w Jasielskim Domu Kultury przez całą muzyczną ekipę. Chodziłam na zajęcia recytatorskie do sali obok. Ale swojego się nasłuchałam :) I stwierdzam, że ten utwór pasuje do tak wielu stanów emocjonalnych, i jest o czasach, i o miłości, w klimacie – dzisiaj można powiedzieć – retro. Uwielbiam.

 

 

***

 

 

 Wojciech Jama

 

Wojciech Jama – kolekcjoner sztuki komiksu i animacji.

 

zespół/artysta

Michael Nyman za sprawą filmu „Kontrakt rysownika/The Draughtsman’s Contract” z 1982 r.

 

płyta

Chuck Mangione „Children of Sanchez” z filmu pod tym samym tytułem. O ile ten dwupłytowy album mnie oczarował – i pod jego urokiem pozostaję do dzisiaj – to niestety sam film... rozczarował.

 

utwór/piosenka

Eric Burdon & The Animals „Good Times”

 

 

***

 

 

Aga od Ikon

 

Agnieszka od Ikon – jestem artystką. Fascynują mnie ikony i średniowieczne techniki pozłotnicze. Uwielbiam podróżować. Sztuka towarzyszy mi w każdym aspekcie życia, nawet w kuchni (piekę fantastyczne kwiatowe tarty).

 

zespół/artysta

Chyba nie potrafię wybrać jednej osoby, bo słucham praktycznie wszystkiego – od metalu do muzyki poważnej, ale skupię się na dwóch artystach. Pierwszy to oczywiście Iggy Pop. Chciałabym mieć tyle energii życiowej. Podziwiam go jako artystę i człowieka. Drugi to Nick Cave. Miałam to szczęście być na koncertach obu panów i stwierdzam, że to najlepsze koncerty, na jakich w życiu byłam. Iggy Pop czaruje charyzmą, zaś Nick Cave porywa publiczność; było w jego koncercie coś na skraju misterium – trudno to opisać.

 

płyta

Pod koniec studiów słuchałam, aż do zdarcia, płyty „Obywatel G. C.” Grzegorza Ciechowskiego. Jest fenomenalna. Teraz rzadko do niej wracam, ale mam do niej ogromny sentyment. Była dla mnie inspiracją do wielu działań artystycznych.

 

utwór/piosenka

Ostatnio „przyczepiła się” do mnie piosenka Annie Lennox „Walking on Broken Glass”. Często zaczynam od niej dzień :) Oczywiście polecam genialny teledysk z gwiazdorską obsadą. Bardzo polubiłam również „Nag Champa” duetu Syny. Mroczny, lepki, rapowy utwór.

 

 

***

 

 

Mateusz Bartoszewicz

 

Mateusz Bartoszewicz od kilku lat bywa do usłyszenia w Polskim Radiu Rzeszów. Wcześniej, przez ponad 10 lat prowadził autorskie audycje muzyczne w Radiu Centrum, m.in. Radio Niebieskie Oczy Heleny, Muzyczny Kompas i Rockowy Ekspres.

 

zespół/artysta

Zdążyliście zadać mi to pytanie w najlepszym możliwym momencie! Bo im wyższa temperatura, tym trudniej jest mi pogodzić się z własnym gustem muzycznym. W okolicach 10 stopni Celsjusza (i niższej) bardzo lubię muzykę Pink Floyd. Oczywiście tak jednoznaczna odpowiedź na to pytanie jest strasznie brutalna! Jest też bardzo dużym uogólnieniem, graniczącym wręcz z nieprawdą. Ale, tak – Pink Floyd, to jeden z pierwszych zespołów, którego muzyki słuchałem w sposób świadomy. Oczywiście tę muzyczną fascynację wyniosłem z domu – za co jestem wdzięczny. Myślę, że – gdyby nie Floydzi – inaczej słuchałbym muzyki… być może nawet nie byłaby tak istotna w moim życiu. 

 

płyta

Najbardziej w pamięć zapadła mi płyta „The Wall” Pink Floyd. Ale wcale nie jest to muzyka, której chciałbym słuchać na okrągło. Nie jest też to płyta, do której wracam często. Ona po prostu we mnie jest. Takich płyt mam zresztą kilka. Z pewnością są to: „Hounds of Love” Kate Bush, „Fju Fju” Lecha Janerki, „The Division Bell” Pink Floyd, ale mocno zapadły mi w pamięć płyty – znaczy się – kasety punkowe. Te karmią nadal małego buntownika. Jest też cały tuzin płyt z poezją wyśpiewaną dawno temu na krakowskich i warszawskich scenach. Zdaję sobie sprawę, że moja domowa płytoteka może być dla wielu zaskoczeniem, bo niemal wszystkie gatunki muzyczne mają w niej swoją reprezentację – od metalu, przez jazz, rock, blues, folk po disco. Jest też trochę muzyki klasycznej, choć tej najprzyjemniej słucha się w filharmonii.

 

utwór/piosenka

Kiedy usłyszałem, jak Johny Cash zaśpiewał utwór „Hurt” (z repertuaru Nine Inch Nails) szczerze się wzruszyłem. I to wzruszenie towarzyszy mi za każdym razem, gdy słyszę to wykonanie. Z pewnością ta piosenka dotknęła czegoś ważnego we mnie.

 

 

***

 

 

Magda Skubisz

 fot. Kacper Leśniewski

 

Magda Skubisz urodziła się i mieszka w Przemyślu. Jest absolwentką Akademii Muzycznej w Katowicach (Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej, kierunek wokalny). Zajmuje się emisją głosu, jako wokalistka wystąpiła m.in. z Urszulą Dudziak, a wśród jej uczniów są laureaci ogólnopolskich konkursów piosenki a także finaliści popularnych talent-show, jak „Mam talent” i „Voice of Poland” (Sabina Kurek-Delikat, Kamil Bijoś, Aro Kłusowski). Jest autorką serii książek „o młodzieży, ale niekoniecznie dla młodzieży”, opowiadającej o przemyskich licealistach: „LO Story” „ Dżus&Dżin”,  „Chałturnik”  i – najnowszej – „Master”. Książki wywołały sporo kontrowersji w rodzinnym mieście. Trzecia i czwarta część serii, „Chałturnik” i „Master” powstały na podstawie osobistych wspomnień autorki, która kilkanaście lat pracowała w zespole muzycznym, specjalizując się w zabawianiu pijanych gości. Na koncie ma nominację do Literackiej Nagrody im. Józefa Mackiewicza (powieść „Dżus&Dżin”), statuetkę Estrady Rzeszowskiej, m.in. za „wyznaczanie wysokich standardów w tworzeniu i promowaniu sztuki oraz wkład w rozwój kultury województwa podkarpackiego”. Jest również laureatką Nagrody Zarządu Województwa Podkarpackiego przyznanej za szczególne osiągnięcia w dziedzinie kultury oraz członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

 

zespół/artysta

Hmmm… Dirty Loops. Miłością do trzech chłopaków ze Szwecji zapałałam od pierwszego wejrzenia, uwielbiam zwłaszcza basistę, Henrika Lindera, za wyobraźnię, wdzięk i niewiarygodną technikę. Panowie wzbudzają zawiść również o podłożu metrykalnym – myślę sobie, że jeśli oni tak grają, mając dwadzieścia kilka lat, to czas umierać...

 

płyta

„Musicology” Prince’a. Wrzucił tam taką masę harmonicznego rozpasania, że z każdym przesłuchaniem odkrywam coś nowego. Druga ulubiona płyta, to „Moje pocieszenie” Andrzeja Brandstattera. Góralska muzyka w aranżacji Adama Sztaby i Grupy MoCarta, zaśpiewana przez wokalistów z zespołu Krywań – wzruszające, surowe teksty i jajcarska aranżacja, czyli miks, który zawsze działa na mnie najmocniej. 

 

utwór/piosenka

„Sleeper” Snarky Puppy. Kawałek, który mnie rozwala, głównie za sprawą klawiszowca,  Shauna Martina, który gra tak niesamowicie, że chciałabym być rurką od jego talkboxa :-)

 

 

***

 

 

Marcin Rudzik

 

Marcin Rudzik – przedsiębiorca, pasjonat straży pożarnej oraz dobrego piwa. Na co dzień prowadzi agencję e-commerce Brand Active, a kiedy ma możliwość wyjeżdża do akcji ratowniczo-gaśniczych jako strażak-ochotnik. W wolnych chwilach warzy domowe piwo, a później idzie biegać, na tenisa, rower lub bierze się za zupełnie inny sport, którego jeszcze nie próbował :-)

 

zespół/artysta

Kortez 

Pierwszy raz usłyszałem Korteza pod koniec 2015 roku i od tamtego czasu stale mi towarzyszy. Jest obecny na płytach w samochodzie, w słuchawkach w Spotify, a nawet podczas pierwszego tańca na moim weselu przy utworze „We dwoje”.

Cenię go za talent, skromność, unikalną muzykę pełną poezji i emocji oraz za otwartość do fanów.

 

płyta

„Bumerang” (wykonawca: Kortez)

Płyta, którą zawsze miałem w samochodzie podczas randek z moją – wtedy jeszcze –dziewczyną. Kto wie, czy gdyby nie ta płyta, to może dzisiaj nie byłaby moją żoną? :-)

 

utwór/piosenka

Kortez – „Zostań”

Utwór, który bez wątpienia zostawił trwały ślad w moim życiu, co znowu sprowadza się do mojego związku. Dzisiaj wspólnie z Gabrielą chętnie wracamy do tego kawałka i wspominamy...

 

 

***

 

 

Marta Bury

fot. Agnieszka Kumuda

 

Marta Bury – choreografka, tancerka, aktorka, socjolog. Aktorka w Teatrze Maska w latach 2001–2016. Kilkakrotnie nagradzana za role teatralne na międzynarodowych festiwalach teatrów lalek. Stworzyła około pięćdziesiąt choreografii, głównie dla teatrów lalek, ale też dla teatrów dramatycznych i teatrów tańca. Kilkakrotnie nagradzana za choreografie na festiwalach teatrów tańca. Autorka opracowanej przez siebie metody pracy z ciałem –>  „Stawanie się przestrzenią”. Założycielka i choreograf Teatru o.de.la. Prezes fundacji propagującej taniec współczesny.

 

zespół/artysta

Leszek Możdżer, John Zorn, Alice Coltraine, John Lurie.

 

płyta

 Tomasz Stańko „Tales for Girl”, Dawid Bowie „Blackstar”, The Lounge Lizards „Queen of All Ears”.

 

piosenka

„Suffering” Możdżer, Danielsson, Fresco; „Yak” The Lounge Lizards; „Hasse” Jakub Józef Orliński; „Street Life” Randy Crawford; Koncert wiolonczelowy S. Kaczorowskiego w wykonaniu Dominika Połońskiego

 

Lubię jazz, więc Możdżer; wolność, dlatego The Lounge Lizards; bezkresne przestrzenie dźwiękowe, więc Stańko; niepokorne osobowości, dlatego Bowie i Zorn; czarne emocje, więc Połoński, Danielsson; piękno – Orliński; dzikość – „Yak”.

 

 

***

 

 

Zbigniew Jakubek

fot. Paweł Krzywicki

 

Zbigniew Jakubek – pianista, kompozytor, instrumentalista, aranżer. Współzałożyciel zespołu „Walk Away”, z którym był związany z przerwami do 2016 roku. Od 2004 roku firmuje swoim nazwiskiem kwartet – Zbigniew Jakubek Quartet. W składzie formacji Krzysztofa Ścierańskiego – New Quartet od 2013 roku. Wspierał polskie tournée artystów, takich jak: Frank Gambale, Cyndi Blackman, Eric Marienthal, Mino Cinelu, Susan Weinert, Carmine Appice, Didier Lockwood, Chester Thompson, Dave Fiuczynski, Bill Evans, Dean Brown. Od lat współpracuje z czołówką polskich gwiazd jazzu oraz muzyki pop, pracując przy produkcjach płytowych, telewizyjnych, np.: Ewa Bem, Grażyna Łobaszewska, Urszula Dudziak, Mieczysław Szcześniak, Lora Szafran. Ponad dwudziestokrotnie uczestniczył w polskich festiwalach w Opolu, Sopocie, będąc muzykiem orkiestr festiwalowych i często aranżerem. Jakubek sięga również do bluesa jako pianista w międzynarodowym Visegrad Blues Band. Zajmował się muzyczną stroną „Carpathia Festival” w Rzeszowie. Na jego koncie jest ponad 40 nagranych płyt, kompilacji, koncertów dvd. Jest twórcą i pomysłodawcą Bieszczadzkich Warsztatów Muzycznych, które wrosły już w krajobraz Podkarpacia. Od 2003 roku jest wykładowcą Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, gdzie z jego inicjatywy powstał w 2015 roku nowy kierunek „Jazz i muzyka rozrywkowa”. Od 2013 roku wykłada także w Instytucie Muzyki Wydziału Artystycznego UMCS Lublin.

 

zespół/artysta

Jest ich (artystów) wielu, wskazując na jednego, niejako eliminuję kolejnego...

Allan Holdsworth – gitarzysta. Niedawno zmarły, niebywała postać gitary, legenda za życia, być może mniej znany szerokiej publiczności, ale bardzo szanowany przez znamienitych i cenionych współcześnie gitarzystów. Do tego znakomity kompozytor, twórca własnego muzycznego świata. 

 

płyta

Chyba jednak Joni Mitchell – „Both Sides Now”. Płyta, która jest w pewnym sensie podsumowaniem całej działalności Joni Mitchell, z jej kompozycjami, tekstami, ilustracjami, itp. Zawartość tego albumu to – w moim przekonaniu – najważniejsze, co już po sobie zostawiła ta wspaniała artystka, nie da się tego opisać w sposób oczywisty. Płyta na każdą okazję, z głębokim przesłaniem, z przepiękną muzyką i opracowaniami na orkiestrę smyczkową spod pióra Vinca Mendozy. Album epokowy, nagrodzony Grammy Award.

 

utwór/piosenka

Z pewnością tytułowy utwór z opisywanego powyżej albumu Joni Mitchell – „Both Sides Now”. Wspaniały utwór z pięknym przekazem, doskonale opracowany na smyczki, a niepowtarzalność tej kompozycji może osiągnąć wymiar uzależnienia. U mnie tak było. 

Poza tym z pewnością utwór „I Can’t Make You Love Me”, ale tylko i wyłącznie w wersji Bonnie Raitt z Grammy Award 1992. Jednorazowe wykonanie, najlepsze z możliwych, muzycznie znakomite.

 

 

***

 

 

Magdalena Mach

 

Magdalena Mach – dziennikarka, redaktorka i publicystka w Gazecie Wyborczej Rzeszów. Specjalizuje się w opisywaniu i komentowaniu wydarzeń kulturalnych oraz problemów kultury na Podkarpaciu. Pisze recenzje teatralne i redaguje informator kulturalny CoJestGrane24. Z wykształcenia muzykolog, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zainspirowała napisanie nowego hejnału Rzeszowa przez Tomasza Stańkę, wybitnego trębacza jazzowego urodzonego w Rzeszowie.

 

 

Muzyka towarzyszy mi nieustannie. Nawet jeśli okoliczności nie pozwalają jej słuchać, w mojej głowie gra non stop radio. Chłonę wszystko, co mnie porusza, a jest tego sporo – z najróżniejszych stylistycznych i gatunkowych szufladek. Dlatego pytania o „naj-muzykę” i „naj-artystę” należą do najtrudniejszych.

 

zespół/artysta

A jednak Sting to moja pierwsza miłość. Bo jego utwory to miks tego, co mnie muzycznie najbardziej kręci: od rocka, po genialne jazzowe improwizacje, plus ciągle nowe inspiracje: folkiem, reggae, country, musicalem, muzyką poważną. Bo muzyczne gatunki łączy w genialnych proporcjach i nadaje utworom przemyślane formy. Bo jest w tym i serce, i zabawa muzyką. No i jeszcze ten głos – drapieżny, ale w jakiś sposób czuły.

Nie mogę nie wspomnieć o drugiej miłości: Jack White – solo i w każdej konfiguracji. Za surowe gitarowe riffy, od których zaczyna się prawdziwy rock’n’roll i za podkarpackie korzenie :-)

 

płyta

 „Nevermind” Nirvana. Muzyka prosta i szczera do bólu, szorstka i nadwrażliwa jednocześnie. Energetyczna, działa  jak poranna kawa. Wokal Kurta Cobaina jest niewiarygodnie ekspresyjny, przejmujący i wzruszający zarazem.

 

utwór/piosenka

„Requiem” Mozarta – jak doskonale zaprojektowana gotycka katedra z windą do gwiazd. Działa za każdym razem. Bo Mozart geniuszem był.

„Time After Time” w wykonaniu Milesa Davisa – od niego zaczął się w moim życiu jazz.

 

 

***

 

 

Marcin Sułek Brown

fot. Grzegorz Bukała, www.facebook.com/boogeepic

 

Marcin Sułek – muzyk, kompozytor, wokalista oraz grafik. Od 18 lat związany z rzeszowskim zespołem BROWN.

 

zespół/artysta

Zdecydowanie jest to Mike Patton – niesamowity muzyk, kompozytor, a przede wszystkim wokalista zespołu Faith No More oraz Mr. Bungle. Artysta, który nie boi się eksperymentowania i łączenia stylów. Dla niektórych ciężkostrawne połączenia death metalu z funkiem, kabaretu z muzyką poważną dla mnie są czymś inspirującym i pokazującym, że muzyka nie ma granic. Artysta, którego bardzo długo się uczyłem i musiałem do niego dorosnąć.

 

płyta

Alice in Chains „MTV Unplugged” – płyta, do której wróciłem w formie winylowej, odkrywając w niej jeszcze głębsze pasmo brzmienia i detale, na które wcześniej nie zwracałem uwagi. Album pokazujący całkowicie inne oblicze zespołu. Mocne utwory zostały przearanżowane w spokojniejszym stylu, w które można się wsłuchać (co śpiewają Layne i Jerry); uświadamiają nam, jaki niesamowity potencjał i niepowtarzalną barwę głosu miał Layne Staley. Chyba każdy musi usłyszeć ten album. Dla mnie to muzyczna biblia.

 

utwór/piosenka

Metallica „Nothing Else Matters” – i chyba wszystko jasne :-D

Może nie jestem oryginalny, ale właśnie ten kawałek zmotywował mnie do zabawy muzyką. Jedna z pierwszych ballad heavymetalowych, jakie usłyszałem i zapamiętam na zawsze. Banalna formuła opowiadająca o miłości i rozstaniu, z melodia łapiącą za serce tak mocno, że nie jesteśmy w stanie wymazać jej z pamięci. Ten utwór można jednocześnie ubóstwiać i nienawidzić.

Oba zespoły Alice in Chains oraz Metallica odwiedzają w tym roku Polskę! Chyba wiecie, gdzie mnie wtedy szukać!

 

 

***

 

 

Marta Kraus

 

Marta Kraus – menedżerka kultury, producentka projektów i wydarzeń kulturalnych. Szefuje Podkarpackiej Komisji Filmowej i Międzynarodowemu Festiwalowi Filmów dla Dzieci i Młodzieży KINOLUB. Gotuje i podróżuje.  

 

zespół/artysta

Michael Nyman. Za mistrzowskie kompozycje, minimalizm i kameralność.

 

płyta

Muzyka Michała Lorenca do filmu „Psy 2. Ostatnia krew”. Za genialne solówki saksofonu. Płyta idealna zarówno na długie podróże, jak i jesienne wieczory z herbatą pod kocem.

 

utwór/piosenka

„On the Nature of Daylight” Maxa Richtera. Jeden z najbardziej przejmujących i melancholijnych utworów muzycznych ever!

 

 

***

 

 

Piotr Zegar

 

Piotr Zegar – właściciel kultowego rzeszowskiego Underground pub, organizator koncertów, miłośnik muzyki.

 

 

Jest za dużo zespołów i utworów, które mają dla mnie duże znaczenie, żeby ograniczyć się do jednego przykładu. Poza tym w różnych okresach życia wygląda to różnie :)

 

zespół/artysta

Najprościej będzie chronologicznie, chociaż do każdego z tych zespołów rzadziej lub częściej wracam.

Queen – Freddiego i spółki słuchałem przez całą podstawówkę. Pierwsze kasety kupowane na Balcerka za równowartość dzisiejszych 2 zł – skompletowanie całej dyskografii w tamtych czasach nie było łatwe, tym bardziej, że Queen trochę tych płyt nagrał, ale jakoś się udało.

Liceum to okres fascynacji muzyką grunge, przede wszystkim Nirvana i Alice in Chains. Była też Anathema, a pod koniec LO pojawił się też Pink Floyd

Studia to czas stoner rocka – tu na pierwszym miejscu zawsze był Kyuss

Dziś jest tego masa, dzięki temu, że organizuję wiele koncertów, poznaję masę nowych kapel, często kompletnie nieznanych, część z nich zostaje w mojej setliście na dłużej. Swoje robią też bardzo dobre podpowiedzi od Spotify czy YT,  ale ogólnie na starość więcej jazzu, mniej szarpania gitar :)

Przez te wszystkie lata przewinęło się wiele zespołów, mógłbym ich wymienić dziesiątki albo setki, ale niech będą te, których słuchałem/słucham najczęściej, i do których wielokrotnie wracałem/wracam. Sporo, choć i tak pewnie o wielu ważnych zapomniałem :): Smashing Pumpkins, Tool, Dead Can Dance, Soundgarden, Balkan Beat Box, Mammal Hands, Hugo Kant, Bonobo, Niechęć, Gypsy And The Acid Queen, The Stubs, Jesus Chrysler Suicide, THCulture, White Stripes, Queens Of The Stone Age, Something Like Elvis, Bob Marley, Fat Freddys Drop, Korn, Norah Jones, The Cure, Ministry, Pearl Jam, Morphine, Henry Davids Gun, Anathema, Opeth, Mr Bungle, Sepultura, Pantera, Rodriguez.

 

płyta

Alice in Chains „Unplugged” – okoliczności jej nagrania, stan w jakim był już Staley podczas koncertu; „obczajanie” chwytów na gitarze, gdy dorwanie chwytów, tabulatur i tekstów nie było tak łatwe i trzeba było robić to samemu :)

Pink Floyd „A Momentary Lapse of Reason” – pewnie nietypowy wybór dla fana PF, ale to pierwsza ich kaseta, jaka wpadła w moje ręce, ciężko mi jej słuchać inaczej niż w całości.

Nirvana „Nevermind” – najczęściej słuchana płyta w okresie nastoletnim :)

Rodriguez „Searching for Sugar Man” – uwielbiam film, muzykę, teksty, ale i całą historię artysty żyjącego w USA w biedzie, przez dziesiątki lat nie zdającego sobie sprawy, że jest miejsce, w którym jest legendą. No i historia z happy endem.

I dziesiątki innych, ale zabrakłoby miejsca :)

 

utwór/piosenka

Z miliona utworów wybiorę dwa:

Alice in Chains „Nutshell” (unplugged) – tekst i cała postać Staleya.

Ibrahim Maalouf  „Beirut” – za piękne wspomnienia :).

 

 

 

***

 

 

Aneta Gieroń

 

Aneta Gieroń – dziennikarka, która ma to szczęście, że wykonuje zawód, który jest jej pasją. Redaktor naczelna i współtwórca magazynu VIP Biznes&Styl oraz portalu BIZNESiSTYL.pl. Miłośniczka ekonomii, polityki, kultury i górskich wędrówek. Uzależniona od czytania prasy tradycyjnej.

 

zespół/artysta

Kasia Nosowska i zespół Hey. Byłam w pierwszej klasie licem, kiedy Kasia śpiewała: „Zazdrość”, „Teksański”, „Dreams” czy „Moja i twoja nadzieja” z płyty „Fire”. Pewnie dlatego już na zawsze ona oraz Hey kojarzyć mi się będą ze wspaniałym czasem dorastania, ale też z latami 90. w Polsce, kiedy po upadku PRL-u wszystko się zmieniało, a świat wydawał się cudownie kolorowy.

 

płyta

„Trzy Kolory: Niebieski” Zbigniewa Preisnera. To mój ulubiony film Krzysztofa Kieślowskiego i kocham ścieżkę dźwiękową, która z niego pochodzi. „Pieśń na zjednoczenie Europy” dla mnie jest dobra na każdą okazję, ale to raczej subiektywna ocena – film znam na pamięć, a ta muzyka idealnie wybrzmiewa, ale z obrazem.

 

utwór/piosenka

Nie mogę wymienić jednej. Na pewno „Krakowski spleen”, ale tylko w wykonaniu śp. Kory, za publicystyczne przesłanie utworu, który jest aktualny zawsze, wszędzie i dla każdego. „Back to Black” Amy Winehouse – za piękne soulowe brzmienie oraz szczerość i autentyczność. No i oczywiście „What a Wonderful World” Louisa Armstronga. Najlepsze lekarstwo na zły humor – codzienność bywa i jest piękna, a w wykonaniu takiego jazzmana, wręcz zachwycająca.

 

 

***

 

 

Piotr Woroniec jr

 

Piotr Woroniec jr – artysta oprócz głównej profesji (malarstwa) zajmuje się także rysunkiem, fotografią, filmem, instalacją. Absolwent Instytutu Sztuk Pięknych Uniwersytetu  Rzeszowskiego oraz doktorant Katowickiej ASP. Obecnie jest pracownikiem Wydziału Sztuki UR – asystentem w Malarskiej Pracowni Interdyscyplinarnej. Współpracuje także z Pracownią Działań Interdyscyplinarnych i Fotografii. Od 2014 pełni funkcję prezesa Związku Polskich Artystów Plastyków Okręgu Rzeszowskiego. Współorganizator, uczestnik i koordynator wystaw oraz projektów międzynarodowych, m.in. Plac Sztuki, Mur-art, Festiwal Przestrzeni Miejskiej, Art Territory, Międzynarodowe Triennale Malarstwa Regionu Karpat „Srebrny Czworokąt”. Brał udział w kilkudziesięciu przeglądach, wystawach indywidualnych  i zbiorowych. Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień.

 

zespół/artysta

Max Richter

 

płyta

Hostiles Medley

 

utwór/piosenka

„Hostiles Medley” kompozycja Maxa Richtera – ten utwór  wraca do mnie zawsze. Muzyka, a zwłaszcza taka, stanowi inspirację, jest wzrostem w kształtowaniu  świadomości  emocjonalno-duchowej. To tlen dla umysłu, przestrzeń aż po horyzont. Wszystko zwalnia, a dźwięk i obraz stają się monolitem – równowagą pomiędzy początkiem a końcem. Serdecznie polecam!

 

 

 

***

 

 

Marzena Krawiec

 

Marzena Kłeczek-Krawiec – z wykształcenia prawniczka i dziennikarka. Z telewizją związana od 2005 roku. Współwłaścicielka firmy producenckiej Propaganda Studio. Od 2008 roku współproducentka i twórczyni programów telewizyjnych, m.in. kulturalno-rozrywkowej „Stacji Rzeszów Główny”.


zespół/artysta

Diana Krall – za najdoskonalszy głos i za teksty. Za to, że można śpiewać mądrze, nie infantylnie, i tak pięknie.  


płyta

„Stationary Traveller” Camel – jest niesamowicie emocjonalna. Uwielbiam ją za „nienachalny optymizm” tekstów i oczywiście za perfekcję Andy’ego Latimera.


utwór/piosenka

Takich piosenek jest kilka... Jest „Hello” Adele. Ale taka jedna, do której wracam, to pewnie „Whole Wide World” Gordona Haskella – co jakiś czas sobie o niej przypominam i niezmiennie uważam, że to najpiękniejsza piosenka o miłości.  

 

 

***

 

 

Artur Bradliński

 

Artur Bradliński – wokalista, gitarzysta, kompozytor. Założyciel zespołu Acoustic Space. Współzałożyciel Oversoul (2 albumy CD: „Oversoul” 2015 oraz „Oversoul 2” 2016, wydane przez Polskie Radio).

 

zespół/artysta

John Mayer – za oszczędność, a zarazem wirtuozerstwo, za kompozycje i feeling, za wokal i brzmienie gitar… Muzyk, z którym jest mi najbardziej muzycznie „po drodze”.

 

płyta

Będę monotematyczny – „Continuum” John Mayer. Płyta, w której odnajduję wszystkie bliskie mi stylistyki muzyczne; w której możesz się zasłuchać świadomie, będąc zafascynowany minimalizmem i kunsztem aranżacyjnym, ale równie dobrze może towarzyszyć i nie przeszkadzać, wprawiając słuchacza w cholernie dobry nastrój.

 

utwór/piosenka

„Pod kątem rozwartym” Starego Dobrego Małżeństwa – ten utwór sprowadza na ziemię... i to mocno. Zawsze słucham ze łzami w oczach… Łapie mocno za rękę i każe zatrzymać się… złapać oddech. To lekarstwo na wiele dolegliwości.

 

 

***

 

 

Zakia

 

Zakia Cieślicka-Majka – miłośniczka muzyki, teatru, kina i podróżowania. Z wykształcenia kulturoznawca i muzealnik. Aktualnie dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury im. Katarzyny Sobczyk w Tyczynie.

 

Muzyka od zawsze jest ważna w moim życiu.  Jej wybory ukształtowała moja mama, która w domu słuchała Programu 3 Polskiego Radia i puszczała muzykę Jimiego Hendrixa, Bille Holiday czy Johna Coltrane’a. Więc kiedy wszyscy słuchali boysbandów, a topową gwiazdą była Britney Spears – ja wsłuchiwałam się w muzykę klasyczną, a także w Rolling Stonesów czy Ellę Fitzgerald. Jest bardzo wielu artystów, wiele płyt oraz utworów, które uwielbiam –  głównie z kręgu jazzu, soulu oraz muzyki elektronicznej, jednak tym razem wrócę do podstaw. Do tych artystów, którzy ukształtowali moje muzyczne ścieżki.

 

zespół/artysta

Wolfgang Amadeusz Mozart – moc geniuszu zachwyca za każdym razem. Muzyka tego kompozytora jest źródłem „zen” dla mojego umysłu. Jego mistrzostwo kompozytorskie, melodyjność i liryczność utworów połączona z idealną formą sprawiają, że moje uszy są zachwycone, a umysł jest w stanie poukładać rozbiegane myśli.

 

płyta

Portishead „Dummy” –  melancholijność i tajemniczość tego albumu połączona z elektronicznymi brzmieniami to dla mnie balans idealny. Nostalgiczna, wzruszająca i pełna zmysłowości płyta towarzyszy mi od wielu lat w sentymentalnych momentach mojego życia.

 Louis Armstrong, Ella Fitzgerald „Ella and Louis”  – wracam do tego albumu z sentymentem. Dla mnie jest perfekcyjny. Jest to płyta bardzo klasyczna w swoim układzie, ale bogata brzmieniowo. Charakterystyczne głosy wokalistów współgrają z sekcją instrumentalną, tworząc niepowtarzalną całość, do której z przyjemnością wracam.

 

utwór/piosenka

To była miłość od pierwszego posłuchania czyli czołówka Miasteczka Twin Peaks. Serialowa wersja instrumentalna utworu „Falling” tak mnie zachwyciła, że Święty Mikołaj musiał przynieść mi pod choinkę soundtrack (oczywiście na kasecie) do  tego serialu. I tam usłyszałam wersję mojej ukochanego utworu Angelo Badalamentiego z wokalem Julee Cruise. Eteryczność i wręcz ultradelikatność jej głosu przełamana basowym akcentem tworzą – jak dla mnie – brzmienie i utwór perfekcyjny. Serial stał się moim ulubionym, a piosenka zachwyca nieustannie.

 

 

 

***

 

 

 

Marcin Dziedzic – magister zarządzania kulturą, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Muzyk i plastyk, zaangażowany w działania w zakresie edukacji i animacji kultury. Od 2008 roku pracował w Rzeszowskim Domu Kultury jako instruktor zajęć muzycznych, później jako kierownik filii: Zalesie, Słocina, Biała, Drabinianka, Miłocin. Od 2015 roku jako dyrektor Estrady Rzeszowskiej współorganizuje i odpowiada za największe przedsięwzięcia kulturalne w Rzeszowie, tj. Święto Paniagi, Festiwal Przestrzeni Miejskiej, Rzeszów Breakout Days, Wschód Kultury – Europejski Stadion Kultury, Sylwester miejski, Rockowa Noc. Prywatnie entuzjasta biegania i aktywnego stylu życia.

 

zespół/artysta

Podanie jednego artysty czy zespołu, którego mógłbym określić mianem ulubionego, jest niewykonalne. Chyba że odpowiadałbym na to pytanie w czasach liceum – wtedy bez wahania wskazałbym Iron Maiden :-) 

Konkretnego artysty nie podam, natomiast od pewnego czasu dość mocno absorbuje mnie gatunek muzyki elektronicznej, jakim jest synthwave. Styl ten naśladuje utwory z gatunku fantastyki naukowej, akcji, retrofuturyzmu i horroru lat 80. Mam dziwne przekonanie, że właśnie tamten okres był tym, w którym mógłbym się doskonale odnaleźć.


płyta

„Twisted Logic” to trzeci studyjny album polskiej grupy Atrophia Red Sun, który został wydany w 2003 roku. Muzyka, jaka została zaprezentowana na tym krążku, jest ciężka do sklasyfikowania. Z pewnością to coś zupełnie nowego, coś z pogranicza trash-death metalu z dużą ilością elektroniki, która nie tylko stanowi tło, ale często wysuwa się na pierwszy plan. Takie nowatorskie podejście do tego gatunku muzycznego sprawiło, że na owe czasy była to płyta przełomowa. Niestety był to ostatni krążek tego zespołu. A szkoda, bo po tym, co zostało zaprezentowane na „Twisted Logic”, kolejne mogłyby być niemałym (oczywiście pozytywnym) zaskoczeniem. Obecnie nie sięgam po ten gatunek muzyczny tak często jak kiedyś, niemniej jednak lubię wrócić do tej płyty, która za każdym razem skłania mnie do zadania sobie takiego samego pytania: jak oni zrobili tak dobry materiał?


utwór/piosenka

Jest taki wspaniały dziennikarz muzyczny Andrzej Sroka, który o muzyce wie dużo, a może i nawet wszystko J. Mam przyjemność mówić mu „cześć” i dzięki temu co jakiś czas „przynosi” takie smaczki, jak „Perfect Son”. Tobiasz Biliński, bo o nim mowa, jest pierwszym polskim artystą, który podpisał kontrakt z kultową amerykańską wytwórnią Sub Pop, znaną z wydawania takich artystów, jak Nirvana czy Soundgarden. I to właśnie „It's For Life” tego artysty rozbrzmiewa w mojej głowie od pewnego czasu. Warto przesłuchać cały album „Cast”, który ukazał się 15 lutego 2019 roku.

 

 

*** 

 

 

Grażyna Bochenek

fot. Przemek Wiśniewski

 

Grażyna Bochenek – z wykształcenia filmoznawczyni i dr nauk o sztuce. Od 2004 roku dziennikarka Polskiego Radia Rzeszów.

 

zespół/artysta

Maanam – za to, że Kora do innych była i wciąż pozostaje niepodobna: wolna, bezkompromisowa i szczera.

 

płyta

„Duety – Tak młodo jak teraz…” czyli Magda Umer i jej goście. Po prostu uwielbiam mądre teksty i bezpretensjonalność wykonawców. A „Parole” zawsze sprawiają, że się uśmiecham i – ku rozpaczy niektórych – zaczynam śpiewać.

 

utwór/piosenka

„Nim wstanie dzień” – w przepięknym wykonaniu Edmunda Fettinga, ale również bardzo lubię w tym utworze Katarzynę Nosowską. Ta piosenka daje nadzieję.

 

 

***

 

 

Kamil Paluszek

 

Kamil Paluszek – grafik komputerowy, fotograf, zapalony rowerzysta i podróżnik. W Rzeszowie od kilkunastu lat.

 

zespół/artysta

Niewątpliwie będzie to The Cranberries. Wspaniałe spokojne brzmienia współistnieją z mocniejszymi akcentami muzycznymi, a głos Dolores jest zupełnie niepowtarzalny!

 

płyta

Płyta, która najbardziej zapadła mi w pamięci to „Black Market Music” zespołu Placebo. Czas, w którym ją dostałem, to czasy liceum – pełne wielu nowych przemyśleń, możliwości, ale też beztroski.

 

utwór/piosenka

Utwór, który zostawił trwały ślad, to „Działać bez działania” Meli Koteluk. Z tą piosenką związanych jest kilka bardzo ważnych decyzji w moim życiu, których podjęcie zdeterminowało to, jak obecnie spędzam czas. Uniwersalny tekst powinien wielu osobom uzmysłowić, że „wszystko ma swój czas”.

 

 

***

 

 

Dagny 

fot. Piotr Kręglicki

 

Dagny Cipora – aktorka i wokalistka. Absolwentka Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi oraz Wydziału Wokalnego Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Od pięciu lat związana z zespołem artystycznym Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.

 

zespół/artysta

Muse – to moja pierwsza muzyczna miłość, która trwa nieprzerwanie już kilkanaście lat... Stąd mój wybór. Mam dość eklektyczny gust jeśli chodzi o muzykę, ale w tym względzie zadecydowała trwałość i niezmienność mojego uczucia do tego zespołu.

 

płyta

„Every Day” The Cinematic Orchestra – połączenie elektroniki i jazzu, prostoty i głębi sprawiają, że ta płyta jest ponadczasowa i działa na mnie za każdym razem, kiedy jej słucham.

 

utwór/piosenka

Najtrudniejsze pytanie. Trudno doprecyzować, jest ich tak wiele... Kojarzą mi się z ludźmi, wydarzeniami, zapachami, porami roku i dnia. Ostatnio wróciłam do słuchania klasyki, więc może napiszę o tym, co ostatnio mnie przejmuje – „Masquerade Suite – Waltz” Khachaturiana.

 

 

***

 

 

Piotr Rędziniak 

 

Piotr Rędziniak – artysta plastyk, uprawia malarstwo, rysunek, tkaninę artystyczną i sztukę włókna i papieru. Autor licznych tekstów o artystach publikowanych w katalogach do wystaw i czasopismach. Urodzony w 1968 r. w Gorlicach. Absolwent rzeszowskiego liceum plastycznego. Ukończył obecną ASP w Łodzi na Wydziale Wzornictwa Przemysłowego o specjalności Tkanina Unikatowa. Od 1995 roku  pracuje w rzeszowskim BWA. Od 1996 roku jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków  Okręg Rzeszowski. Swoje prace wystawia indywidualnie oraz w przeglądach i konkursach regionalnych, ogólnopolskich i międzynarodowych. W 2017 roku otrzymał Honorową Odznakę Zasłużony dla Kultury Polskiej. Obecnie jest dyrektorem BWA w Rzeszowie.

 

zespół/artysta

Moje zainteresowania są bardzo kontrastowe, generalnie cały polski rock! Od ostrej Ostrowskiej (Lombard), przez perfekcyjny Perfekt po Maanam w całości. 

Jednak od wielu lat – od początku – słucham O.N.A.  Agnieszka Chylińska ze wszystkimi jej metamorfozami. Obserwuję i, choć nie wszystko „kupuję” muzycznie, szalenie cenię ją jako artystkę konsekwentnie rozwijającą się, z niesłabnącymi emocjami i świetnym warsztatem  wokalnym.

 

płyta

Płyta, która najbardziej zapadła mi w pamięci to „Chaos & Disorder”  Prince’a. Utwór „Purple Rain” zna i lubi każdy, jednak ta płyta jest moim zdaniem przełomowa w jego karierze. Jednak słuchać na okrągło się nie da. Czasami do niej wracam.

 

utwór/piosenka

Niestety jestem sentymentalny i romantyczny. Taki utwór to „List do matki” Violetty Villas, ale to z bardzo osobistych powodów…

 

 

 ***

 

 

Kasia Warańska

 

Katarzyna Warańska – fotograf, architekt krajobrazu, społecznik, organizator, przyrodnik i podróżnik. Członek Rzeszowskiego Stowarzyszenia Fotograficznego (RSF). Zaangażowana w organizację wystaw i spotkań z artystami. Laureatka wielu konkursów fotograficznych. Autorka kilku wystaw indywidualnych i kilkudziesięciu zbiorowych. Miłośniczka wędrówek górskich, zaszywania się w lesie, Pink Floyd i czarno-białej fotografii.

 

zespół/artysta

Pink Floyd. Ponadczasowy, nietuzinkowy. Uwielbiam ich za warstwę muzyczną, jak i tekstową. Wielowymiarowa, wciąż aktualna muzyka. Poza tym sentyment i dobre wspomnienia. Bardzo żałuję, że nie miałam szansy być na ich koncercie.

 

płyta

Płyta, która zapadła mi w pamięć... mam z tym trochę problem, bo są to dwie płyty. Wspomnianego Pink Floyd „The Endless River” i płyta „The Time” Możdżer, Danielsson i Fresco. Miałam taki czas, że na okrągło ich słuchałam. Do tej pory bardzo często wracam zarówno do jednej, jak i do drugiej. Przywołują dobre wspomnienia, uspakajają i pozwalają zanurzyć się w pewnego rodzaju ciszy i wnętrzu.

 

utwór/piosenka

Wzruszył i zostawił ślad – „Louder Than Words”  Pink Floyd. Przecudowna muzyka, słowa i przepiękny teledysk. Zawsze jak słyszę tę piosenkę mam ciarki na plecach. Nie umiem opisać tego słowami.

 

 

 

***

 

 

  Pecka     

 

Marcin Pecka – wybitny malarz, rysownik oraz grafik, tworzący w dziedzinie ekspresyjnej abstrakcji figuratywnej. Jego pasją są podróże. Od 2007 roku zwiedził łącznie 28 krajów, zostawiając swoje obrazy m.in. w Australii, na Filipinach, w Malezji, Norwegii, Niemczech, Danii, Kanadzie i Meksyku.        

 

zespół/artysta

Horkýže Slíže – mają chłopy fantazję i super teksty.

 

płyta

„Stone Soup” (2012) Bohemians Betyars – najlepsza do zabawy czy też do samochodu w krętą trasę.

 

utwór/piosenka

„212” Azealia Banks ft. Lazy Lay   – bo dobrze mnie motywuje do wszelakich rzeczy.

 

 

***

 

 Dominika Kobiałka

 fot. Ilona Matuszewska, www.facebook.com/ilonamatuszewskaphotography

 

Dominika Kobiałka śpiewa od pierwszych miesięcy swojego życia. Od wielu lat jest bardzo aktywną i pracowitą wokalistką – samouk, dla którego śpiew jest największą pasją w życiu. Dominika nie uznaje zamykania się w ciasnych szufladkach gatunków, wyznając indywidualizm. W pogardzie ma modę i schematy. Muzyka jest dla niej synonimem wolności absolutnej. Jest frontmanką i wokalistką grupy progresywno-rockowej Tension Zero, występuje też solowo.

 

 

zespół/artysta


Ulubionych zespołów mam wiele, bo słucham wielu gatunków i trudno mi wybrać jeden, ale jeśli miałabym do końca życia słuchać jednego zespołu, to byłby to Queen (ale prawdę powiedziawszy pierwsze miejsce ex aequo zajmują u mnie też: Pink Floyd, Tool, Sting i Annie Lennox).

 

płyta

 

Ukochanych płyt też jest wiele, ale pierwsze, które przychodzą mi na myśl, to: Pink Floyd – „Dark side of the moon”, Queen – „Innuendo” oraz Tool – „Lateralus”.

 

utwór/piosenka

 

Numero Uno – „Tora tora tora”. Miałam siedem miesięcy i to był mój pierwszy przebłysk świadomości. Usłyszałam w radiu tę piosenkę i moim pierwszym odruchem było przyłączyć się i śpiewać – wyobraźcie sobie zdziwienie mojej mamy, gdy usłyszała jak siedmiomiesięczny bobas, siedząc w łóżeczku, zaczął śpiewać „tola tola tola” :D

 

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl